Cwikła: „Antyszczepionkowy terrorysta” z Zamościa wciąż nieuchwytny. Albo policja to nieudacznicy, albo była to fałszywa flaga
W nocy z 1 na 2 sierpnia nieznany sprawca – od razu okrzyknięty przez rządową propagandę oraz media biorące ogromne pieniądze za promocję preparatów na koronawirusa – podpalił mobilny punkt szprycowania w Zamościu. Choć uchwycił go miejski monitoring, a on sam uciekł na rowerze, pozostaje do dnia dzisiejszego nieuchwytny. Oznacza to, że albo polska policja to wyłącznie organizacja zrzeszająca największych nieudaczników w kraju, albo – co bardziej prawdopodobne – była to operacja fałszywej flagi zlecona przez rząd lub podjęta we współpracy z nim.
Szerzej o sprawie podpalenia i nieścisłościach związanych z propagandą rządu pisaliśmy TUTAJ. Tożsamość i motywacje podpalacza pozostają nieznane. Mimo to propaganda nie miała problemu z nazwaniem sprawcy „antyszczepionkowcem”. Szczególnie rzuca się w oczy fakt, że kilka dni wcześniej miała miejsce awantura w Grodzisku Mazowieckim w miejscu, gdzie aplikowano eksperymentalny preparat. Awanturującą się grupą – definitywnie nastawioną na prowokację – była nieznana szerzej grupa o nazwie „Polskie Żółte Kamizelki”.
Niedawno pisaliśmy o akcji policji, która – przy współpracy z Interpolem – weszła do mieszkania dziewczyny, która w jednym z serwisów społecznościowych umieściła zdjęcie ASG z podpisem sugerującym zamach na szkołę. W krótkim czasie została namierzona i podjęto interwencję, która przy okazji ośmieszyła służby porządkowe. Tymczasem podpalacz – nazywany nawet „terrorystą” – od trzech tygodni pozostaje nieuchwytny. Nie uciekł szybkim samochodem czy motorem, nie zgarnął go helikopter – odjechał na rowerze.
Albo więc policja to grupa kompletnych nieudaczników, albo podpalenie w Zamościu było zlecone przez rząd lub przez niego zaaprobowane. Tertium non datur.
Przekaż wieści dalej!