Bury: Nowy premier Wielkiej Brytanii – co z Brexitem?
Nowym premierem Wielkiej Brytanii został Borys Johnson. Zastąpił on swoją poprzedniczkę, Teresę May, która podała się do dymisji 7 czerwca. Powodem zrzeczenia się funkcji był parlamentarny impas, dotyczący głosowania nad scenariuszami wyjścia z UE, a co za tym idzie, opóźniający się termin opuszczenia jej struktur. Z planowanego 23 marca 2019 r. zrobił się 31 października. Czy nowy premier będzie w stanie przemóc te trudności?
Kim jest Borys Johnson?
Jest to długoletni działacz Partii Konserwatywnej, deputowany do Izby Gmin, przez 8 lat piastował urząd burmistrza Londynu, a w rządzie Theresy May był ministrem spraw zagranicznych. Wziął udział w wewnątrzpartyjnych wyborach na przewodniczącego torysów.
Zdeklasował swojego rywala, Jeremiego Hunta, zdobywając 92,152 głosów z 160 tysięcy. Zgodnie z brytyjską tradycją zdobywając przywództwo zwycięskiej partii, został równocześnie premierem Wielkiej Brytanii.
Uważany jest za kontrowersyjnego polityka. Często zdarza mu się manipulować faktami, za co był mocno krytykowany podczas referendum, którego był jedną z ważniejszych twarzy. Media często go atakują z powodu „burzliwego” życia prywatnego.
Co zamierza?
Jego głównym postulatem jest sfinalizowanie Brexitu. Określił to dobitnie w słowach „Brexit albo śmierć”. Sprawia wrażenie autentycznego w dążeniach do wyjścia Wielkiej Brytanii z UE.
Nie płynie to tylko ze wspomnianego zaangażowania w referendum z 2016 r. Silniejszym argumentem jest to, że dopuszcza możliwość „twardego Brexitu”, czyli bez umowy z Brukselą. Zaznaczał, że bierze ten wariant za ostateczność. Jednak jest to krok naprzód, bo Theresie May nie przeszłoby to nawet przez myśl.
Prawdopodobnie będzie kontynuował obecną politykę torysów. Jest tzw. umiarkowanym konserwatystą, sam określił się „socjalnym konserwatystą”. Zamierza odbudować poparcie dla Partii Konserwatywnej, która w ostatnich wyborach do PE odniosła druzgocącą klęskę. Zajęła 5 miejsce z zaledwie 9.1 proc. głosów.
Głównym przeciwnikiem torysów, jest Partia Brexit, która skupia przeciwników UE, ale głównie prawicowych. Co sprawia, że w niedalekiej przyszłości Borys Johnson będzie musiał się zmierzyć z nowo powstałą partią, a nie jak dotychczas z Partią Pracy, która też nie może spać spokojnie, ponieważ w siłę rosną Liberalni Demokraci i Zieloni.
Co z tym Brexitem?
Partia Konserwatywna, jeśli chce utrzymać się na scenie politycznej, musi doprowadzić do Brexitu i to jak najszybciej. Wyjście z UE popiera 80 proc. wyborców torysów. W dodatku czuje oddech na plecach nowej formacji Nigela Farage’a. Brytyjczyk to chyba najbardziej znany uniosceptyk w Europie. Od lat lobbuje za Brexitem i tak nazwał swój najnowszy projekt. Wygrał wybory do PE i zapowiada, że jak konserwatyści nie dotrzymają terminu 31 października, to wystartuje w wyborach do Izby Gmin i zostanie premierem.
Nie da się ukryć, że wygranie wyborów parlamentarnych jest dużo trudniejsze niż do PE. Jednak Partia Brexit nie jest bez szans, cały czas rozrasta się i korzysta na społecznym niezadowoleniu z rządów torysów. Farage stawia na „twardy Brexit” i nawet nie chce słyszeć o innych umowach niż bilateralne. To tworzy ciekawą opcję.
Borys Johnson, mówiąc o „twardym Brexitcie” stworzył opozycję w Partii Konserwatywnej, która sprzeciwia się takiemu rozwiązaniowi, a nawet grozi, że w takiej sytuacji będzie głosować za wotum nieufności za własnym rządem. Ostatnio Nigel Farage nie wykluczył współpracy z torysami. W tym wypadku, gdyby doszło do przedterminowych wyborów, koalicja za „twardym brexitem” mogłaby zdobyć władzę i bez problemu zrealizować swój plan. Ale to jeden z wielu scenariuszy i mało prawdopodobny.
Najbardziej prawdopodobną opcją są ponowne negocjacje nad nową umową z UE, bo nikt nie ma wątpliwości, że stara jest już „martwa”. Jaki miałaby kształt? Tego nikt nie może przewidzieć, bo na pewno musi być stworzona na prawach konsensusu, żeby udało się jej przejść przez parlament.
Najmniej prawdopodobnym scenariuszem jest, pozostanie w UE. Optują za tym Liberalni Demokraci i Zieloni. Z mniejszym przekonaniem Partia Pracy, bo aż 60 proc. ich wyborców głosowało za Brexitem. Pojawiają się głosy o następnym referendum, ale nie stoi za nimi żadna, poważna siła.
Brexit będzie
Wszystko na to wskazuje. Zamieszanie związanie z nim nie działa demobilizująco na zwolenników, a dokładnie odwrotnie. Następne nieudolności mogą dla torysów być zabójcze, a Wielką Brytanię pchnąć w „twardy Brexit”. Wyjście bez umowy to zagrożenie, ale też i szansa dla wyspiarzy. Zależy wszystko od ich poczynań.
Nam pozostaje obserwować sytuację, bo ma wpływ na Polskę i to niemały.
Przekaż wieści dalej!