3 kwietnia 2024
Publicystyka

Wreszcie możemy o sobie decydować

Top temat ostatnich dni w internecie. Kolejna runda trwającej lata walki między obrońcami życia, a zwolennikami liberalnego ustawodawstwa w kwestii antykoncepcji i aborcji. Komisja Europejska dopuściła, by w krajach członkowskich tabletki „dzień po”, czyli tzw. „antykoncepcja awaryjna”, sprzedawane były bez recepty.

Kraje członkowskie mogą, acz nie muszą do tej dyrektywy się dostosować. Polska w imię „kompromisu aborcyjnego” się dostosuje, czyli wprowadzi tabletki EllaOne do wolnego obrotu. Środowiska katolickie są przerażone, lewica i neo-feministki świętują, bo kobiety wreszcie będą mogły decydować o swoim życiu i ciele. No właśnie – co z tym decydowaniem o sobie? Czy naprawdę powinno się ułatwić kobietom „decydowanie o sobie”?

Po pierwsze: zdrowie

Kobieta powinna wiedzieć, na co się decyduje, przyjmując taką tabletkę. A w mediach mamy dezinformację zamiast informacji. „Tabletka jest zupełnie bezpieczna jeśli jest stosowana zgodnie z zaleceniami z ulotki. Nie trzeba się konsultować z lekarzem przed jej przyjęciem.” Nawet multiwitamina czy ibuprofen dostępne na każdej stacji benzynowej mogą zaszkodzić. W każdej reklamie leku na zgagę lub tabletek na ból gardła słyszymy: Przed użyciem zapoznaj się z ulotką… lub skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą. A owa tabletka to taki cudowny lek, który na pewno nie zaszkodzi, więc można po prostu kupić, zażyć i od razu się człowiekowi polepszy.

A nie, wróć. Ta tabletka tak na prawdę nie jest lekiem, raczej preparatem medycznym. I nie polepsza stanu zdrowia, a zapobiega ciąży. Chyba, że kobieta kupująca tabletkę płodność uważa za chorobę, to wtedy owszem, tabletka działa „leczniczo”.

Intrygująca jest dla mnie teoria, że pigułka będąca prawdziwą bombą hormonalną, jest opisywana jako „bezpieczna i nieszkodliwa”. Każde zaburzenie równowagi hormonalnej organizmu jest bardzo nieprzyjemne. Panie, które cierpią na PSM wiedzą, o czym mówię. Ta tabletka całkowicie rozstraja kobiecy organizm i kilkukrotne jej użycie może powodować problemy z zajściem w ciążę w przyszłości. Może więc kobiety powinny mieć trochę szacunku dla swojego ciała oraz płodności i darować sobie zażywanie tej „antykoncepcji awaryjnej”?

Po drugie: nie zabijaj

Hasło „decyduję o swoim brzuchu” jest troszkę nietrafione. Bo chodzi nie o brzuch kobiety, a o to co się w nim znajduje: o dziecko. Albo zarodek. O nowy organizm, nową osobę. Nowe życie zaczyna się w chwili zapłodnienia, tzn. połączenia komórki jajowej z plemnikiem, a nie w momencie zagnieżdżenia, jak twierdzą niektórzy. A czy wiemy jak działa tabletka EllaOne? „Opóźnia owulacje i nie dopuszcza do zapłodnienia!” Tak  mówią eksperci. A co jeśli tabletka została przyjęta po owulacji? Czy wtedy wcale nie zadziała?

Ależ zadziała, tyle że jako środek wczesnoporonny. Nie pozwoli zarodkowi zagnieździć się w macicy i dojdzie do bardzo wczesnego poronienia. Sztucznie wywołane poronienie to inaczej „aborcja”, czyli morderstwo. I nie przekonują mnie argumenty, że w pierwszych dniach po zapłodnieniu nie możemy mówić o aborcji, bo nie mamy do czynienia z człowiekiem tylko ze „zlepkiem komórek”, czy z „materiałem genetycznym”. Skoro ten „materiał genetyczny” to nie człowiek, to czym on jest? Co otrzymamy, jeśli pozwolimy temu „materiałowi genetycznemu” się rozwinąć? Krzak róży? Baobab? Meduzę? Antylopę gnu?

Nie. Z ludzkiego zarodka za każdym razem rozwinie się człowiek. I to że ów człowiek w okresie prenatalnym dopiero nabywa zdolność czucia i myślenia i nie może sam się bronić przed tymi, którzy odmawiają mu prawa do życia nie oznacza, że jest mniej wartościowy. Kobieta przyjmując tabletkę EllaOne lub inną tego rodzaju decyduje o tym, czy życie jej dziecka będzie kontynuowane, czy skończy się zaraz po tym jak się zaczęło.

Po trzecie: mężczyźni…

Do tanga trzeba dwojga. Co więc z odpowiedzialnością męża, narzeczonego czy, chłopaka kobiety, która jest „w kłopocie”? Skoro podjął on decyzję o współżyciu, to czy nie powinien też przyjąć odpowiedzialności za skutki tego współżycia, czyli za poczęcie dziecka?

Dostępność „antykoncepcji awaryjnej” daje kobiecie iluzję niezależności, a mężczyźnie możliwość korzystania z okazji, gdy tylko taka się nadarzy. Ale kobieta jest głupia myśląc, że mężczyzna będzie ją kochał za to, że będzie zawsze dostępna seksualnie (to wypowiedź mojej przyjaciółki). Zwiększenie dostępności do tabletek takich jak EllaOne skutkuje tak na prawdę częstszymi nieodpowiedzialnymi zachowaniami seksualnymi zarówno ze strony kobiet jak i mężczyzn. Bo po co myśleć zanim się „to” zrobi, skoro jest „tabletka po”, która rozwiąże ewentualny problem?

Drogie panie i panowie, jestem jak najbardziej za tym, by kobiety decydowały o swoim życiu i swoim ciele. I dlatego właśnie jestem jak najbardziej przeciwko temu, aby zwiększyć dostępność do tabletek EllaOne (i innych jej podobnych), gdyż zaburzają one gospodarkę hormonalną organizmu kobiety. Ponadto mogą działać wczesnoporonne i skłaniają do nieodpowiedzialnych zachowań seksualnych.

szkic zastrzeżony przez wydawcę kontrrewolucja.net

Przekaż wieści dalej!

Ewelina Jędrasik

Umiarkowana feministka. Doradca rodzinny z wykształcenia, obecnie pracuję jako opiekunka osób starszych za granicą. Z zamiłowania artystka. Interesuję się po trosze: muzyką (zwłaszcza śpiewem głosem otwartym), poezją, rękodziełem, teatrem, a także książkami oraz filmami kryminalnymi i si-fi.

Więcej artykułów autora

Ewelina Jędrasik

Umiarkowana feministka. Doradca rodzinny z wykształcenia, obecnie pracuję jako opiekunka osób starszych za granicą. Z zamiłowania artystka. Interesuję się po trosze: muzyką (zwłaszcza śpiewem głosem otwartym), poezją, rękodziełem, teatrem, a także książkami oraz filmami kryminalnymi i si-fi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Kontrrewolucja.net