3 kwietnia 2024
HistoriaKościół i wiaraPublicystyka

Do czego prowadzi modernizm? Nadużycia w liturgii

Papież Franciszek, podczas trwania swojego pontyfikatu, bardzo często przypomina o zagrożeniach współczesnego świata na funkcjonowanie i rozwój Kościoła. Mówi przy tym, że przyczyn jest wiele. Wewnątrz Kościoła może występować wzajemna rywalizacja, próżna chwała. Na zewnątrz natomiast pojawia się próba dostosowania nauczania Magisterium Kościoła, według własnych upodobań moralnych i etycznych. Wszystkie przyczyny mają, przede wszystkim, na celu osłabienie Ewangelii.

foto: YouTube
foto: YouTube

Wydaje się konieczne, aby w obliczu obecnych zagrożeń dla Kościoła, odpowiedzieć sobie na pytanie: skąd wypływa ciągła próba osłabienia nauki Chrystusa i jej rozmiękczenie?

W poszukiwaniu źródła, wymienianych przez papieża Franciszka przyczyn niszczenia Kościoła, prędzej czy później, dochodzimy do herezji, która nazywana jest herezją modernizmu. Jak pisał w swej encyklice „Pascendi dominici gregis” (1907) Pius X, modernizm jest „największą ze wszystkich herezji”. Niniejszy artykuł będzie próbą odpowiedzi, na jakich założeniach opiera się ów prąd i jakie konsekwencje za sobą niesie dla Kościoła we współczesnym świecie.

Modernizm w ujęciu definicyjnym

Termin „modernizm” pochodzi od francuskiego przymiotnika „moderne” i oznacza „nowożytny, współczesny, aktualny, modny”. Słowo to zostało wprowadzone w latach 90-tych XIX wieku przez wiedeńskiego krytyka H. Bahra. Innymi terminami, synonimicznymi są: „loisyzm, progresizm, ewolucjonizm”. Modernizm znaczy tyle co religia dostosowana do współczesności, złagodzona, przyjazna, modna w obecnych czasach.

Rzeczowe oraz filozoficzne znaczenie modernizmu

Modernizm jest pewną orientacją, prądem, który zasadniczo nie ma określonego programu. Powstał pod koniec XIX wieku, jako próba dostosowania nauczania Kościoła do obecnych czasów. W obliczu najróżniejszych przemian, potrzeba było wsłuchać się w głos współczesności, aby Ewangelia mogła być coraz głębiej odczuwana, lepiej rozumiana. Przy końcu XIX wieku i początku XX wieku modernizm, jako ruch religijno-filozoficzny, zmierzał do reformy Kościoła oraz wiary religijnej. Na pierwszy plan wysunął się tutaj francuski ksiądz Alfred Loisy, który w encyklice „Pascendi dominici gregis” Piusa X został potępiony. Loisy dążył do stworzenia nowej teologii, dostosowanej do praw myśli współczesności.

W podstawowym założeniu modernizm dążył do zniesienia intelektualizmu na rzecz agnostycyzmu. Człowiek zatem w swej wierze nie potrzebuje rozumu, a jego poznanie ograniczone jest do fenomenów, czyli zjawisk będących przejawami rzeczywistości. Loisy chciał zredukować religię chrześcijańską do przeżywania uczuć. Jak mówił F.G. Jacobi: „religia jest światłem w sercu, ale gdy chcę je przenieść do rozumu, gaśnie”.  Boga zatem nie jesteśmy w stanie poznać, choć możemy Go odczuwać. Religia jawi się jako ślepa konieczność i potrzeba serca.

„Synteza wszystkich herezji”, jak to określał Pius X, miała przenikać nie tylko życie religijne, ale również życie społeczne. Dążono bowiem przez ten światopogląd do rozdziału Kościoła od państwa. W konsekwencji miało to prowadzić do świeckiego nauczania w szkole, stosowania terroru przez państwo. Chrześcijanin miał być ograniczony do osobistego przeżywania swojej wiary, bez konkretnego odniesienia do sytuacji społecznej, w której się znajdował.

Błędy modernizmu

Papież Pius X, w 1907 r. w obliczu dostrzeganych przez Kościół błędów modernizmu, przygotował encyklikę „Pascendi dominici gregis” („O nauczaniu modernistów”). Dodatkowo Stolica Apostolska dekretem Lamentabili potępiła 65 tez, z których 38 stanowiło kwintesencję rezultatów modernistycznych badań nad chrześcijaństwem. Głównym adresatem zarzutów Kościoła był Ks. Alfred Loisy.

Główny błąd, na który zwrócił uwagę Urząd Nauczycielski Kościoła, dotyczył kwestii dogmatów. Według modernistów, dogmaty miałyby ulegać ciągłym przemianom, w zależności od uczuć i nastrojów wspólnoty wierzących. Pewne tendencje do „unowocześniania” dogmatów widać we współczesnym świecie. Pojawiają się osoby, które postulują, aby zmienić pewne Prawdy Wiary, ponieważ w obecnych czasach nie jest łatwo je wyznawać. Ks. Loisy na przykład mówił, że Kościół był dziełem przypadków. Powtarzał, że Jezus Chrystus mówił o Królestwie Bożym, a powstał Kościół. Według modernistów, człowiek miałby tworzyć prawdę, a nie ją odkrywać.

Idea modernizmu odrzucała autorytet Objawienia, zredukowano transcendencję do immanencji, czyli doświadczania uczuć. Rozdzielano Chrystusa historycznego od Chrystusa wiary. Prowadziło to nawet do kwestionowania Boskości Syna Bożego. Wzrastał religijny indywidualizm. Pozwalano ludziom na własną interpretację wiary, według osobistych przeżyć i sytuacji życiowych. Rodził się tak zwany pluralizm teologiczny. Powstało wiele różnych, odmiennych stanowisk dotyczących doktryny wiary. Pogardzano magisterium Kościoła, Tradycją, Ojcami Kościoła, filozofią scholastyczną.

Modernizm we współczesnym świecie

W encyklice Piusa X czytamy: „Wystarczy to jednakże, aby wykazać aż nadto dobitnie, jak licznymi drogami teoria modernistów wiedzie do ateizmu i do zniweczenia wszelkiej religii. Na drogę tę wstąpił naprzód błąd protestancki; kroczy nią błąd modernistyczny; podąży nią niebawem ateizm” (Nr 39). Źródła modernizmu tkwią niejako w protestantyzmie. Odkąd Luter postawił zasadę swobodnego badania religii według zasad własnego sumienia i zdania, odtąd wykluczono powagę Urzędu Nauczycielskiego Kościoła. Ku tej tendencji protestanckiej zaczęli się skłaniać teologowie katoliccy, którzy dali początek modernizmowi. Dzisiaj na nowo widać trendy, na przykład do łamania przepisów liturgicznych. Dostrzec można zbyt duże akcentowanie uczuciowości podczas modlitwy, nabożeństw. Nie należy tutaj pogardzać sferą emocjonalną w człowieku, ale też nie można zapominać o celu przeżywania tajemnicy spotkania z Bogiem w sakramentach świętych. Ostatecznie człowiek winien po łzach wylanych na Liturgii, zapragnąć przemiany swojego życia, a nie znowu wracać do codziennej rutyny.

Nadużycia liturgiczne

Troska o rozwój duchowy wiernych może prowadzić w pewnym momencie do zatraty właściwego znaczenia Liturgii. Dostrzega się dzisiaj społeczeństwo żyjące w pośpiechu, wymagające wiele od życia. Wiara dla człowieka musi stać się czymś atrakcyjnym. Wybredność ludzka powoduje, że Kościół szuka sposobu, aby pobudzić człowieka do gorliwości wiary. Niekoniecznie jednak jest to dobra droga do właściwego ukazania, kim jest Bóg w życiu osoby ludzkiej.

Zobaczmy, że obecnie ludzie nie odnajdują piękna w prostocie, ale w emocjonalnym eksponowaniu czegoś. Msza św. recytowana, z „nudnym” organistą, odstrasza wiernych. Przyciągają natomiast Liturgie Eucharystyczne, w których zespół gra piosenki, niekoniecznie liturgiczne. Są one na tyle wzruszające, że katolikowi to wystarczy, aby wybrać właśnie taką Mszę św. Ludzie nie wiedzą, że jest to ta sama Ofiara Eucharystyczna, w której jest ten sam Bóg. Wybierają emocjonalność, nawet kosztem łamania przepisów liturgicznych.

Sobór Watykański II pragnął ukazać Mszę św. jako piękno w prostocie. Człowiek ma odkrywać Boga poprzez piękno słów wypowiadanych przez kapłana. Ma to być moment osobistego spotkania z Chrystusem, który naucza, uzdrawia, ponosi śmierć i zmartwychwstaje dla naszego zbawienia. Czymś niewłaściwym zatem jest, jeśli obszar Liturgii Eucharystycznej sprowadza się do teatru, gdzie spotkanie z Bogiem zastąpione jest występem ludzi. Jest to nadużycie. Wierni, zamiast pragnąć Mszy św. w swojej parafii, będą poszukiwać takiej, która im się podoba, która zgadza się z ich subiektywnym postrzeganiem wiary.

Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że dzisiaj, zwłaszcza młode pokolenie, nie jest łatwo przyciągnąć do Kościoła. Kapłani próbują to uczynić przez tworzenie odpowiedniej atmosfery, wystrój kościoła, podkłady dźwiękowe, gra świateł. Adoracje mają mieć pewien „klimat”, który sprzyja modlitwie. Trzeba jednak postawić pytanie: co dalej? Nie chodzi o to, żeby wiara się podobała. Chodzi o to, żeby wiara przemieniała życie. Dostrzec można pewien błąd duszpasterski w sytuacji, kiedy zmienia się kapłan prowadzący młodzież. Jeśli ksiądz wychowywał wspólnotę do życia modlitwą, odkrywania piękna w Liturgii, po zmianie kapłana, grupa ludzi nadal będzie trwała razem. Kiedy jednak akcentowano zbyt wiele emocjonalności w przeżywaniu wiary, co więcej, tworzono pewne otoczenie wzajemnej adoracji, szybko może okazać się, że to nie relacja z Bogiem utrzymywała wspólnotę, ale ludzie, którzy ją tworzyli.

Emocje podczas Liturgii mogą być ważne, ale w fazie początkowej. Człowiek, poruszony słowem i śpiewem, ma istotnie zapragnąć przemiany swojego życia i wejść na drogę Ewangelii. Na tej drodze stoją już kapłani, którzy, zgodnie z Magisterium Kościoła, czuwają nad prawdziwością przekazywanej wiary. Nie mogą oni interpretować słowa Bożego, tak jak im się podoba. Nie chodzi tutaj o poprawność polityczną czy moralną, aby przypodobać się słuchaczom. Chodzi o to, aby ksiądz prowadził ludzi do Chrystusa. Czymś niewłaściwym jest, jeśli za cenę popularności i sławy katolik próbuje rozmyć prawdy wiary. Nie można być letnim w głoszeniu Ewangelii. Albo człowiek będzie gorący albo zimny. Rekolekcje w kościele, albo coraz częściej w Internecie, wtedy są dobre nie kiedy się podobają, ale kiedy powodują, że wierzący pragnie się nawrócić i zmienić swoje dotychczasowe życie.

Warto sobie zadać pytanie: czy emocjonalne przeżywanie Liturgii i słuchanie kazania wywołało we mnie pragnienie życia sakramentami – sakramentem pokuty i pojednania oraz Eucharystii? Jeśli nie, to oznaka tego, że osobiste przeżywanie wiary nie prowadzi mnie do Boga, ale do egoistycznego wyznawania wiary, w celu osiągania przyjemności.

__________________________________________________________________________________

Tekst ukazał się w pierwszym numerze czasopisma „Rycerstwo” (maj 2016). Cały magazyn można odnaleźć TUTAJ.

szkic zastrzeżony przez wydawcę kontrrewolucja.net

Przekaż wieści dalej!

Rafał Kusiak

W 2007 roku wstąpiłem do Wyższego Seminarium Duchownego w Sandomierzu. Święcenia kapłańskie otrzymałem 19 czerwca 2013 roku z rąk Biskupa Krzysztofa Nitkiewicza. Od 1 sierpnia 2013 roku do 30 czerwca 2014 roku byłem wikariuszem parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Rudkach.Z dniem 1 lipca zostałem skierowany na studia specjalistyczne w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu na kierunek dziennikarstwo i komunikacja społeczna. Interesuję się patrologią i duchowością monastyczną. Ponadto lubię pracę z młodzieżą, zwłaszcza w strukturach Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży.Jako kapłan na portalu poruszam sprawy wiary oraz tematykę społeczną.

Więcej artykułów autora

Rafał Kusiak

W 2007 roku wstąpiłem do Wyższego Seminarium Duchownego w Sandomierzu. Święcenia kapłańskie otrzymałem 19 czerwca 2013 roku z rąk Biskupa Krzysztofa Nitkiewicza. Od 1 sierpnia 2013 roku do 30 czerwca 2014 roku byłem wikariuszem parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Rudkach.Z dniem 1 lipca zostałem skierowany na studia specjalistyczne w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu na kierunek dziennikarstwo i komunikacja społeczna. Interesuję się patrologią i duchowością monastyczną. Ponadto lubię pracę z młodzieżą, zwłaszcza w strukturach Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży.Jako kapłan na portalu poruszam sprawy wiary oraz tematykę społeczną.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Kontrrewolucja.net