Franciszkanin z Aleppo o wojnie w Syrii
– Bez pomocy świata, który musi wreszcie zdecydować o położeniu kresu wojnie w Syrii, kraj ten w końcu przestanie istnieć – stwierdził ojciec Firas Lutfi, który jest przełożonym ostrzelanego kolegium franciszkańskiego w Aleppo. Jego zdaniem ostatni miesiąc był najbardziej dramatyczny dla tego miasta od początku wojny w Syrii.
– Aleppo jest najbardziej umęczonym miastem w Syrii, najbardziej doświadczanym. Nasze franciszkańskie kolegium do tej pory było oazą względnego spokoju, gdzie gromadziły się dzieci i młodzież. Niestety także ten dom został ostrzelany. Przez ostatni rok znalazły w nim schronienie osoby stare i chore, które musiały opuścić swe zbombardowane domy. Z każdym dniem nasze miasto jest coraz bardziej ostrzeliwane, jakby chcieli nam pokazać, że w Aleppo nie ma już ani jednego miejsca, w którym moglibyśmy czuć się bezpiecznie – powiedział na falach Radia Watykańskiego ojciec Lutfi.
Przed wojną w Aleppo mieszkało około 150 tys. chrześcijan, dziś pozostało ich tylko 30 tys. Ojciec Lutfi uważa, że jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, w Syrii chrześcijanie będą stanowili ewenement. – Kiedyś było nas dwa miliony, ale 60 proc. już uciekło. Jedynym ratunkiem dla mojej ojczyzny może być stanowcza decyzja świata o zakończeniu tej wojny – stwierdził Franciszkanin.
Zakonnik mówi także, iż mimo wojny, życie w Syrii jakoś się toczy, ludzie starają się pracować. Nikt jednak nie jest pewny, czy wróci do domu cały i zdrowy.
CWIK/Panstwochrzescijanskie.pl
Przekaż wieści dalej!