Incydent na Bałtyku
W poniedziałek i wtorek na Bałtyku doszło do incydentów z udziałem wojsk Rosji i USA. Rosyjskie myśliwce znalazły się blisko amerykańskiego myśliwca USS „Donald Cook”. Według Amerykanów samoloty symulowały atak na okręt – Rosja twierdzi, iż zajście nie miało charakteru zaczepnego, a ich piloci zachowali normy bezpieczeństwa.
Niszczyciel „Donald Cook” znajduje się na Bałtyku w ramach amerykańskiego wkładu w zapewnianie bezpieczeństwa krajów NATO. Jak twierdzą Amerykanie, 11 i 12 kwietnia do okrętu zbliżyły się rosyjskie myśliwce Su-24. Przedstawiciele Pentagonu zdecydowali się wczoraj ujawnić nagrania, na których widać przelot rosyjskich samolotów. Zdaniem wojsk USA nieuzbrojone Su-24 symulowały atak na okręt. Towarzyszył im również śmigłowiec bojowy KA-27, który kilkakrotnie okrążył „Donalda Cooka” i wykonał serię zdjęć. Stany Zjednoczone uznały, iż Rosjanie zachowali się niebezpiecznie i narazili życie oraz zdrowie marynarzy. Zdaniem Pentagonu symulowany atak Su-24 to również „sygnał wysłany Polsce”, ponieważ na pokładzie niszczyciela znajdowała się także załoga polskiego śmigłowca.
Strona rosyjska zaprzecza zarzutom USA. Ministerstwo Obrony w Moskwie oświadczyło, iż faktycznie Su-24 znalazły się w pobliżu „Donalda Cooka”, lecz nie symulowały ataku – przeprowadzały jedynie zwiad na wodach międzynarodowych. Do zdarzenia miało również dojść nie 11 i 12, lecz 13 kwietnia (wczoraj). Rzecznik rosyjskiego ministerstwa Igor Konaszenkow uważa, iż myśliwce zachowało wszelkie standardy bezpieczeństwa, a w czasie przelotu Su amerykański niszczyciel znajdował się 70 km. od rosyjskiej bazy wojskowej.
W sprawie wydarzeń na Bałtyku wypowiedział się już Witold Waszczykowski. – To był incydent skierowany głównie przeciwko Amerykanom, zastanawiamy się nad wspólną odpowiedzią – ocenia minister.
MGOT/rp.pl. tvn24.pl
Przekaż wieści dalej!