Muzułmańskie gangi w Zagłębiu Ruhry
Reportaż serwisu „Focus” pokazuje, że policja straciła kontrolę nad niektórymi dzielnicami miast. – Wystarczy, że w dzielnicy Marxloh w Duisburgu zaparkujemy radiowóz, a wokół niego od razu zbierają się gapie. Ostatnio wysyłamy też coraz więcej radiowozów do wsparcia funkcjonariuszy, którzy są atakowani podczas rutynowych kontroli – mówi „Focusowi-Online” przedstawiciel policji w Duisburgu.
Całe gangi oraz klany imigrantów, które zamieszkują okolicę, walczą między sobą. Żadna strona jednak nie uznaje policji na „swoim” terytorium. 29 czerwca w Duisburg-Marxloh dwóch policjantów zatrzymało do kontroli samochód. Za chwilę członek libańskiego gangu powalił go. Drugi policjant wybronił się dzięki wyciągniętej broni i szybkim wsparciu kolegów. Według „Focusa”, takie sytuacje to codzienność. Podobne problemy są w Essen, Dortmundzie czy w Kolonii.
– Libańskie, tureckie, rumuńskie i bułgarskie gangi rywalizują tu między sobą o władzę na ulicy. I ustalają własne reguły, według których policja nie ma tu nic do gadania – mówi Arnold Plickert, przewodniczący związku zawodowego policjantów w Nadrenii Północnej-Westfalii. W tych dzielnicach są już „no-go-areas”, czyli obszary, na które policjanci zapuszczają się tylko w razie konieczności. Zawsze idą też w dużych grupach.
Ministerstwo spraw wewnętrznych Nadrenii Północnej-Westfalii nie widzi problemu. – No-go-areas? W Nadrenii takich nie ma – przekonuje rzecznik resortu Ralf Jäger. Przyznaje jednak, że w niektórych miastach pojawiają się „problematyczne relacje”. – I tam policja jest bardziej obecna – dodaje rzecznik.
Policja obawia się, że getta imigranckie będą się rozrastać.
CWIK/onet.pl
Przekaż wieści dalej!