USA: Rosja może zająć państwa bałtyckie w trzy dni
Amerykańscy eksperci ze znanego think-tanku RAND Corporation przeprowadzili serię symulacji ewentualnego ataku Rosji na kraje bałtyckie. Badania dowiodły, że w obecnych warunkach operacja ta zakończyłaby się kompletną porażką NATO. Zaproponowano jednak zmiany mające poprawić sytuację.
Według RAND Corporation, najbardziej problematycznym zagadnieniem jeśli chodzi o bezpieczeństwo krajów NATO w kontekście działań Rosji jest zagrożenie dla krajów bałtyckich. Z tego powodu, w okresie pomiędzy latem 2014 roku a wiosną 2015, przeprowadzono serię gier wojennych, które miały na celu sprawdzenie, jak mógłby wyglądać potencjalny konflikt i jakie mogą być jego skutki. Udział w eksperymencie wzięli także amerykańscy wojskowi.
„W obecnej pozycji, NATO nie może skutecznie obronić terytorium swoich najbardziej wyeksponowanych członków” – nie pozostawia złudzeń RAND. Na podstawie przeprowadzonych symulacji stwierdzono, że w najdłuższym wariancie dotarcie siłom rosyjskim do przedmieść Tallina i/lub Rygi zajęłoby 60 godzin. „Tak szybka porażka zostawiłaby NATO z ograniczoną liczną możliwości, do tego wszystkie byłyby złe” – podsumowano wyniki.
Co po klęsce?
Opcje, jakie uznano za dostępne po porażce sił NATO przedstawiają się następująco: krwawa kontrofensywa w celu wyzwolenia krajów bałtyckich, obciążona ryzykiem eskalacji konfliktu; postawienie na dalszą eskalację lub przyznanie się do przynajmniej tymczasowej porażki, z możliwymi destrukcyjnymi konsekwencjami dla Sojuszu, a także mieszkańców krajów bałtyckich.
Na podstawie kolejnych modeli stwierdzono, że istnieje jednak możliwość uniknięcia tak szybkiej i dramatycznej porażki. Miało by to zapewnić rozmieszczenie około siedmiu dodatkowych brygad, w tym trzech ciężkich, z odpowiednim wsparciem lotnictwa oraz naziemnych wyrzutni rakietowych, w krajach bałtyckich. „Choć to zbyt mało, by zapewnić regionowi możliwość stałej obrony lub umożliwić odzyskanie przez kraje członkowskie NATO integralności terytorialnej, tego rodzaju dyslokacja sił fundamentalnie zmieniłaby obraz strategiczny widziany z perspektywy Moskwy” – czytamy w podsumowaniu. Postawiłoby to bowiem Rosję przed koniecznością dłuższego i poważniejszego konfliktu z NATO.
Szacuje się, że koszty takiego przedsięwzięcia nie byłyby niskie – rocznie mogłyby dojść do nawet 2,7 mld dolarów. „Nie jest to mała liczba, ale widziana w kontekście Sojuszu z całkowitym PKB przekraczającym 35 tryliony dolarów i w połączeniu z sumą rocznych wydatków obronnych w wysokości ponad tryliona dolarów, nie wydaje się to zbyt drogie. Szczególnie w porównaniu z potencjalnymi kosztami niemożności obrony najbardziej narażonych członków NATO” – stwierdzono w podsumowaniu.
W symulacji została uwzględniona również rola Polski. Założono, że jej postawa będzie odpowiadać oczekiwaniom strategicznym, jakie względem niej istnieją w ramach Sojuszu w przypadku wczesnych etapów konfliktu w rejonie krajów bałtyckich. Polskie wojska miałyby się głównie skoncentrować na obronie własnego terytorium, szczególnie osłaniając granicę polsko-rosyjską, zabezpieczając w ten sposób tyły NATO. Nie brałyby one bezpośredniego udziału w walkach. Przez Polskę miałyby być również przerzucane siły NATO, w tym czołgi, zmierzające w rejony konfliktu. W kolejnych symulacjach rozważono również sytuację w kontekście dyslokacji ciężkiego sprzętu w Polsce.
Źródło: Kresy.pl
Przekaż wieści dalej!