Pierwszy armator podjął już decyzję. Nie będzie przewozu aut elektrycznych. Chodzi o bezpieczeństwo
Norwerski armator Havila Kystruten wydał jako pierwszy zakaz przewożenia na swoich promach elektrycznych samochodów. Spowodowane jest to bardzo dużym ryzykiem wybuchu pożaru, z którym załoga nie będzie w stanie sobie poradzić.

Przewoźnik podkreślił, że ryzyko pożaru auta elektrycznego wymagać będzie nie tylko pomocy z zewnątrz, ale też będzie trwał długi czas. Elektryczne auta bowiem, w razie pożaru, płoną przez kilka godzin. Taka sytuacja zaś jest groźna dla pasażerów jak i samego statku.
I choć armator podkreśla, że jego statki wyposażone są w najnowocześniejsze systemy gaśnicze, to nie będą one w stanie poradzić sobie z pożarem „ekologicznego” samochodu.

Kwestia transportu na promach aut elektrycznych stała się pilną kwestią armatorów od czasu ubiegłorocznego pożaru frachtowca Felicity Ace. Na pokładzie statku znajdowało się kilka tysięcy aut, również elektryczne.
Pożaru nie udało się opanować. Statek zatonął koło Azorów.
– Był to trzeci pożar w ciągu ostatnich dwóch lat frachtowca transportującego elektryki lub komponenty do nich. W związku z tym firmy zaczęły analizować ryzyko pożarów wywołanych samochodami elektrycznymi, a dokładniej – bateriami litowo-jonowymi, w które są wyposażone – podaje nczas.com.
Allianz Global Corporate & Specialty wskazuje, że pożary statków są coraz częstszym problemem. I o ile niekoniecznie auta elektryczne zapalają się częściej, niż spalinowe, to jednak jest je znacznie trudniej ugasić. Również i gaszenie trwa znacznie dłużej, niż w przypadku aut z normalnym, spalinowym napędem.
nczas.com
Przekaż wieści dalej!