„Wątpliwe szanse na wyeksportowanie polskiego zboża”. Rolnicy nie wierzą w zapewnienia rządu
– Szansa, żeby zboże zalegające w magazynach wypłynęło z Polski przed żniwami, jest dość wątpliwa – ocenia ekspert sieci Team Europe, dr Jerzy Plewa. Jak wskazuje, rząd próbuje zażegnać kryzys dopłatami, ale rozładowanie zalegających zapasów wymaga przede wszystkim kontraktów handlowych, a tych jak na razie nie ma. Pod znakiem zapytania są też ceny zbóż na unijnym rynku. – Życzę tym, którzy za to odpowiadają, aby udało im się ten problem rozwiązać dla dobra polskich rolników. Natomiast to, co dotychczas zostało zrobione w tym kierunku, uważam za niewystarczające – ocenia ekspert.
– Ilość zalegającego zboża to olbrzymi problem, wyeksportowanie tych zapasów będzie wyzwaniem – mówi dr Jerzy Plewa.
– Przede wszystkim nie do końca podano, ile tego zboża zalega, bo jedni mówią 3–4, inni nawet 5 mln ton. Dlatego najpierw należałoby ustalić tę ilość, a potem ocenić możliwości przepustowe polskich portów. Potrzebne są też kontrakty międzynarodowe, a tego się zarządzić nie da, bo kupujący patrzą po prostu na cenę i jakość. Jeśli one są dla nich interesujące – wtedy kupują. Stąd też rządowa propozycja dopłat do hektara, która częściowo pozwala sprzedawać to zboże po niższej cenie. Jednak pomimo tych działań i wielu zapowiedzi szansa, żeby to zboże zalegające w magazynach wypłynęło z Polski przed żniwami, jest dość wątpliwa – dodaje dr Plewa.
Napływ ukraińskiego zboża do Polski spowodował, że w magazynach i silosach zalega kilka milionów ton polskiego ziarna. Rolnicy nadal nie wiedzą, co z nim zrobić. Dwa tygodnie temu nowy minister rolnictwa Robert Telus poinformował, że rząd pracuje nad rozwiązaniem tego problemu i przygotowywane są już zagraniczne kontrakty, które mają pomóc polskim rolnikom w eksporcie. Ci mają jednak wątpliwości, czy zalegające w silosach zboże wyjedzie z kraju przed żniwami.
– To, czy polskie zboże znajdzie rynek zbytu, zależy od powiązań handlowych. Tutaj trzeba mieć powiązania handlowe, dobrą reputację na rynku zagranicznym, trzeba oferować produkt konkurencyjny cenowo i jakościowo. Tę konkurencyjność cenową próbuje się osiągnąć właśnie poprzez wsparcie dla rolników, czyli dopłaty do hektara – mówi ekspert sieci Team Europe.
W końcówce kwietnia br. premier Mateusz Morawiecki wskazywał, że obecna sytuacja ze zbytem zboża jest problemem na skalę, którego polskie rolnictwo wcześniej nie doświadczyło. Dlatego rząd przyjął pakiet rozwiązań pomocowych dla rolników, przeznaczając na ten cel rekordowe środki. Rządowa pomoc obejmie m.in. dopłaty w wysokości 1,4 tys. do tony pszenicy (warunkiem jest posiadanie gospodarstwa do 300 ha i faktury na sprzedaż pszenicy w okresie 15 kwietnia – 15 czerwca br.), dopłaty do paliwa rolniczego oraz dopłaty do nawozów (500 zł do ha od upraw rolnych i 250 zł do ha dla łąk, pastwisk, traw etc). Łączny koszt pomocy rządu dla rolników ma sięgnąć ok. 10 mld zł.
POMÓŻ NAM POKRYĆ KOSZTY DZIAŁALNOŚCI! KLIKNIJ, BY PRZEJŚĆ DO ZRZUTKI I PRZEKAZAĆ JEDNORAZOWĄ DAROWIZNĘ NA DALSZE FUNKCJONOWANIE
– Wszystkie te działania to są gigantyczne koszty, które płacą podatnicy, całe społeczeństwo. Na dodatek te wysokie transfery z budżetu nie wpływają na obniżenie cen żywności, tak więc płacą również konsumenci. A w najtrudniejszej sytuacji są rolnicy, którym nie wystarcza środków obrotowych na działania i przygotowanie do następnych żniw – mówi dr Jerzy Plewa.
Podczas konferencji w końcówce kwietnia br. nowy minister rolnictwa Robert Telus wskazywał, że polscy rolnicy nie sprzedają zboża, ponieważ ceny są zbyt niskie. Dopłaty mają zachęcić ich, aby nie trzymali ziarna w magazynach i jak najszybciej sprzedawali nadwyżkę, żeby przygotować miejsce na nowe zboże po żniwach.
– W tym celu przede wszystkim trzeba mieć importera, który to zboże kupi, a później oczywiście ten towar logistycznie przetransportować – mówi ekspert. – Nie zapominajmy też, że ukraińskie zboże może trafiać na jednolity rynek unijny, a ceny na rynku zbóż w Polsce są z nim mocno skorelowane. Tak więc jeśli, pomimo zakazu, to zboże wciąż będzie trafiać na rynek europejski, to ceny nie będą rosły i nie będzie szansy, żeby w naturalny sposób rozładować te obecne zapasy na zasadach rynkowych – zaznacza.
Jak ocenia, dotychczasowe działania rządu w kwestii eksportu polskiego zboża są niewystarczające, a jednocześnie wskazuje, że jest już za późno na podjęcie innych kroków, obejmujących chociażby poprawę przepustowości infrastruktury transportowej.
– Jednak pomimo tego, że jest już za późno, to i tak trzeba to robić w szybkim tempie, ponieważ ten problem zostanie z nami w kolejnych sezonach, nawet kiedy wojna w Ukrainie się skończy – podkreśla dr Jerzy Plewa.
Jego zdaniem trudno przewidzieć reakcję polskich rolników, jeśli rząd nie zażegna kryzysu zbożowego na czas. Nowy szef resortu rolnictwa zadeklarował już, że jeśli nie uda się go rozwiązać do żniw, jest gotowy podać się do dymisji.
– Wiadomo, co się dzieje w takich sytuacjach, kiedy na rynku jest nierównowaga. Gwałtowna przewaga podaży nad popytem powoduje, że ceny spadają i podkopują dochody rolników, a wiadomo, że to prowadzi do niezadowolenia. Nie chcę spekulować, ale życzę tym, którzy za to odpowiadają, aby udało im się ten problem rozwiązać dla dobra polskich rolników. Natomiast to, co dotychczas zostało zrobione w tym kierunku, uważam za niewystarczające – mówi ekspert sieci Team Europe.
newseria.pl
fot. newseria.pl
Trump skrytykował dostawy broni na Ukrainę
11.05.2023
Donald Trump
Stany przekazały Ukrainie zbyt wiele broni i amunicji, której same potrzebują – powiedział były prezydent USA Donald Trump w spotkaniu z wyborcami, którego gospodarzem na żywo była CNN.
„Oddaliśmy tak dużo sprzętu, że nie mamy teraz amunicji dla siebie. (…) Rozdajemy tak wiele” – powiedział.
Zapytany, czy życzy Kijowowi wygranej, Trump powiedział, że nie myśli w kategoriach zwycięzców i przegranych.
„Chcę, by wszyscy przestali umierać – Rosjanie i Ukraińcy” – podkreślił polityk.
Jednocześnie Trump nie mówił o roli prezydenta Rosji Władimira Putina w tym, co się dzieje, mówiąc, że taka dyskusja teraz może tylko utrudnić rozwiązanie sytuacji na Ukrainie.
Powtórzył też swoje twierdzenie, że w przypadku reelekcji rozwiąże konflikt w 24 godziny.
Moskwa w ubiegłym roku wysłała notę do krajów NATO w sprawie dostaw broni dla władz w Kijowie. Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow powiedział, że wszelkie przesyłki sprzętu wojskowego na Ukrainę byłyby uzasadnionym celem dla rosyjskiej armii.
Według niego USA i sojusz są bezpośrednio zaangażowane w konflikt – nie tylko poprzez przekazywanie broni, ale także poprzez szkolenie personelu w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Włoszech i innych krajach.
USA zrewidowały swoje stanowisko w sprawie pokojowej roli Chin w konflikcie ukraińskim, aby zastawić na nie pułapkę – pisze chiński ekspert wojskowy Song Zhongping w artykule dla Global Times.
Wcześniej rzecznik Departamentu Stanu Vedant Patel powiedział, że USA wierzą w „odpowiednią rolę” Chin w konflikcie ukraińskim. Podobne stanowisko wyraził sekretarz stanu Antony Blinken, zaznaczając, że jest otwarty na współpracę z Chinami w sprawie Rosji.
„W rzeczywistości cel USA, jakim jest powstrzymanie rozwoju Rosji, fundamentalne osłabienie i dezintegracja, nie zmienił się. Za tzw. uznaniem istotnej roli Chin w kryzysie ukraińskim kryją się kalkulacje” – pisze ekspert.
Jak zauważono w publikacji, USA są zainteresowane udziałem Chin w negocjacjach, by w przypadku pewnych sukcesów w wiosennej kontrofensywie mogły skłonić Rosję do odmowy zadania miażdżącego ciosu Ukrainie. Jeśli jednak ofensywa zakończy się niepowodzeniem, USA ponownie zmienią swoje stanowisko – pisze analityk.
„Założenie w Waszyngtonie jest takie, że Chiny mają możliwość wywierania presji na Rosję. A jeśli Rosja nie posłucha Chin, będą one musiały przyłączyć się do USA i krajów zachodnich w nakładaniu na nią sankcji” – czytamy w artykule.
Ekspert podkreśla, że Chiny nie zamierzają grać według amerykańskiego scenariusza i wpaść w tę pułapkę.
Największym wyzwaniem w konflikcie ukraińskim, zdaniem Sun Zhongpinga, jest konieczność jego powstrzymania, zanim Ukraina stanie się największą ofiarą w walce między Zachodem a Rosją.
Brytyjczycy są coraz mniej dumni ze swojego kraju i uważają, że UK chyli się ku upadkowi
09.05.2023
BREAKING NEWS
Brytyjczycy są coraz mniej dumni ze swojego kraju i uważają, że UK chyli się ku upadkowi
Nastroje na Wyspach (fot: Getty Images)
Brytyjczycy czują się coraz mniej dumni z faktu bycia Brytyjczykami. Jak wynika z sondażu YouGov aż dwie trzecie ankietowanych przyznało, że czuje się „mniej dumnych” z własnego kraju niż jeszcze pięć lat temu. Co więcej, mają również poczucie, że UK chyli się ku upadkowi.
Jak wynika z badań przeprowadzony przez YouGov tuż przed historycznym momentem w dziejach Wielkiej Brytanii poczucie dumy narodowej na Wyspach spada. Tak, jak pisaliśmy wyżej, aż dwie trzeci ankietowanych czuje się obecnie „mniej dumnych” z Wielkiej Brytanii. Ankieta przeprowadzona przez YouGov na zlecenie firmy reklamowej Saatchi & Saatchi wykazała również, że 73 procent Brytyjczyków uważa, że kraj jest jeszcze bardziej podzielony niż dziesięć lat temu. Z kolei 68 procent uważa, że Wielka Brytania „ogólnie upada”, a ponad połowa twierdzi, że ich standard życia się pogarsza.
Nastroje w UK są bardzo dalekie od dobrych
Wyniki przytaczanych wyżej badań potwierdzają to, co ustalił inny ośrodek badawczy. Według Resolution Foundation rok 2022 był wręcz „katastrofą dla standardów życia w Wielkiej Brytanii”. Według ankiety przeprowadzonej przez znany think-tank wśród 10 tysięcy osób dorosłych, aż trzy czwarte stwierdziło, że próbuje obniżyć ogólne wydatki, a 45 procent ankietowanych martwi się o swoje rachunki za energię.
Generalnie, nastroje w UK są bardzo dalekie od dobrych, co warto zaznaczyć właśnie po ociekającej blichtrem koronacji króla Karola III. Media na Wyspie (i nie tylko!) relacjonowały przebiegu tego, przyznajmy, naprawdę niezwykłego i historycznego wydarzenia, ale nie można zapominać o tym, co obecnie dzieje się w UK. Kolejne badania pokazują, że standard życia się pogarsza, a ogólnie niezadowolenie rośnie.
Co czują Brytyjczycy?
W ramach badania przygotowanego przez Saatchi & Saatchi o wymownym tytule What the f**k is going on?” udokumentowano poglądy trzynastu losowo wybranych osób a temat stanu Wielkiej Brytanii.
– W gabinecie mojego przyjaciela w Bradford pacjent zagroził, że przyjdzie z nożem i zadźga wszystkich. To jest po prostu szalone… Społeczeństwo wydaje się po prostu wściekłe – komentował Hamid, lekarz rodzinny z Middlesborough. – Myślę, że ludzie są obecnie bardziej źli. Niezależnie od tego, czy Covid był katalizatorem tego wszystkiego, ale ludzie wydają się być o wiele mniej tolerancyjni i mniej skłonni do kompromisu – podsumowywał.
Standard życia na Wyspie się pogarsza
– Osoby żyjące w ubóstwie i uzależnione od banków żywności odczuwają to [problemy kraju] od dawna – czytamy w raporcie. – Nikt, z kim rozmawialiśmy, nie był w aż tak ciężkiej sytuacji. To, co teraz obserwujemy, to wpływ kryzysu na ludzi, którym według tradycyjnych standardów należą do klasy średniej – dodano.
Dzień Matki znalazł się w ostatnich tygodniach pod ostrzałem, ponieważ aktywiści twierdzą, że święto związane z płcią jest kontrowersyjne i potencjalnie obraźliwe.
Według doniesień CP24, we wtorek miejscowa kobieta opublikowała na Facebooku zdjęcie znaku przed szkołą publiczną Kew Beach Junior Public School we wschodniej części Toronto.
Napis głosił: „Życie nie przychodzi z instrukcją. Przychodzi z mamą”.
„Nie wiem, czy to strasznie nietrafiona próba życzenia ludziom szczęśliwego Dnia Matki, czy po prostu najgorszy możliwy znak” – napisała na Facebooku kobieta, której czwórka dzieci nie chodzi do szkoły.
CP24 poinformowało, że wiele osób odpowiedziało na post na Facebooku, powtarzając krytykę oryginalnego plakatu dotyczącą wiadomości z okazji Dnia Matki.
Jednak nie wszyscy komentatorzy zgodzili się, że wiadomość była „niewłaściwa” lub „wykluczająca”.
„Ten znak mówi, że nie możesz być kobietą, nie możesz iść do pracy, nie możesz dzielić się opieką nad dziećmi ze swoim partnerem” – powiedział jeden z komentatorów.
Krytyka internetowa przekształciła się w aktywizm w świecie rzeczywistym, ponieważ niektóre osoby zdecydowały się zadzwonić i wysłać e-mail do szkoły, aby wyrazić swoje niezadowolenie. Wiadomość została ostatecznie usunięta.
Nie tylko kanadyjskie szkoły porzucają matki w interesie „inkluzywności”. Duże korporacje, w tym Levi’s, DoorDash i Etsy, ostatnio trafiły na pierwsze strony gazet , oferując subskrybentom opcję nieotrzymywania reklam związanych z Dniem Matki.
Działania mające na celu wymazanie odniesień do macierzyństwa pojawiają się również w miarę, jak lewicowcy coraz częściej starają się zastąpić język związany z płcią nowym słownictwem akceptowanym przez lobby transpłciowe. Agencje rządowe, uniwersytety i publikacje głównego nurtu często odwołują się obecnie do „ osób w ciąży ”, a nawet „ osób rodzących ” zamiast matek.
za lifesite news
Andrzej Kumor
Koronacja Karola III pokazała jak wielką wydmuszką jest nasza dzisiejsza zachodnioeuropejska cywilizacja. Kiedyś wypełniała ją chrześcijańska treść, dzisiaj pozostał blichtr i klejnoty.
W Kanadzie sytuacja jest jeszcze bardziej śmieszna, bo instytucja monarchii została zawieszona nie na Bożym porządku, lecz na płatku śniegu.
Otóż, kanadyjska komisja heraldyczna podjęła decyzję o zmianie herbu, który wszyscy mamy na paszportach, w którym zamkniętą koronę oznaczającą suwerenność wieńczy krzyż, jako oznaka porządku świata;
że władza króla od Boga pochodzi i jest służebna wobec wartości, które ten krzyż niesie, a więc król również jest podporządkowany prawom Bożym, których przekroczyć nie może.
Tę hierarchię zastąpiono totalnym błazeństwem umieszczając na koronie zamiast krzyża symboliczną „śnieżynkę” Orderu Kanady i jakieś takie kulki śnieżne po bokach.
Order Kanady ustanowiony w latach 60. wzorowano właśnie na 6-bocznej śnieżynce. Kształt płatka śniegu został zaczerpnięty z hasła Encyklopedii Americana na temat kształtów śnieżynek. To z kolei zostało zaczerpnięte z przełomowych prac nad kryształami śniegu, prowadzonych przez profesora Ukichiro Nakayę, znanego japońskiego naukowca i eksperta w dziedzinie formowania się śniegu.
Symbolika płatka śniegu na orderze ma reprezentować kanadyjski klimat – to tak całkiem na poważnie.
A więc władza kanadyjskiego króla Karola III najwyraźniej pochodzi od królowej śniegu.Może też nawiązuje do naszej „walki z klimatem” i globalnym ociepleniem; że chcemy te śnieżynki jakoś ratować, żeby nam się nie roztopiły, czy coś w tym stylu? Sądząc po poziomie rządzących nie jest to wcale wykluczone.
Gdyby tylko zmiana konstytucji w przypadku kanadyjskiej konfederacji była łatwiejsza, z pewnością wpisano by do niej „walkę z klimatem” czy coś równie idiotycznego.
Tymczasem przez Toronto przeszła druga parada 3-majowa. Trochę nieudana przez ulewny deszcz no i trochę przegadana, bo naprawdę trzeba być politykiem złej maniery, żeby podczas ulewnego deszczu samemu stojąc pod dachem, gadać i gadać banały.
Nie będę przemówień omawiał; jedno, znaczące i krótkie Pierrea Pilievra zamieszczamy wewnątrz numeru, jak widać można się było streszczać, a przede wszystkim, nie wszyscy musieli przemawiać.
Naprawdę położono imprezę i były osoby, które nie zdzierżyły. Sam słyszałem od jednej pani Góralki, że młoda rodzina nie wytrzymała i poszła z małymi dziećmi do domu. Ludzie gromadzili się „po bramach” czekając aż wreszcie na scenie przestaną mówić.
Zresztą podczas przemówień, Górale stojący przy ratuszu, zaczęli grać dając przemawiającym do zrozumienia o co chodzi, ci jednak dalej uparcie brnęli w swe słowa. Na nich nie padało. Nawiasem mówiąc, długie banalne przemowy to zły obyczaj, nie poprawiający siły przekazu; krótko, a dosadnie jest z pewnością bardziej skuteczne – patrz przemówienie lidera opozycji. Tym razem konsul Ukrainy miał polską kokardę, a nie na odwrót. Niewątpliwie to plus.
Pozytywne było to, że z paradą przejechali motocykliści, co prawda, klub się niedawno podzielił na dwa, ale najwyraźniej siła odpychania nie jest na tyle duża, by motory nie mogły jechać blisko siebie.
Szczerze mówiąc, promocyjna wartość tegorocznej parady była niewielka ze względu na minimalną liczbę przechodniów, kilka konkurencyjnych imprez w mieście (m.in. dodano nazwisko Grzegorza Pierzchały, polskiego policjanta zabitego na służbie do tablicy honorowej), maraton torontoński, no i ze względu na ulewę.
Zachęcam do obejrzenia mojej relacji filmowej w YouTube gdzie znajdą państwo wiele szczerych wypowiedzi.
Andrzej Kumor
W Wielkiej Brytanii ludzie przestają płacić rachunki. Z opłatami zalegają nawet dwa miliony gospodarstw domowych
09.05.2023
BREAKING NEWSPRACA I PIENIĄDZE
KRYZYS NA WYSPACH
W Wielkiej Brytanii ludzie przestają płacić rachunki. Z opłatami zalegają nawet dwa miliony gospodarstw domowych
Fot. Getty/Rachunki w UK
Kryzys kosztów życia to nie „chwytliwy” temat wałkowany na Wyspach przez wszystkie media. To realny problem, który mocno daje się we znaki setkom tysięcy ludzi. Niektórym do tego stopnia, że przestają płacić rachunki, ponieważ zwyczajnie ich na to nie stać.
Dwa miliony gospodarstw domowych w UK nie opłaciło rachunków
Badanie przeprowadzone przez grupę konsumencką Which? pokazuje, że aż 7,3 proc. gospodarstw domowych w UK nie opłaciło w kwietniu przynajmniej jednego rachunku. W liczbach bezwzględnych to około dwa miliony gospodarstw domowych, których nie stać było na opłacenie czynszu, raty kredytu hipotecznego, raty pożyczki czy też rachunku za media. Wynik z kwietnia jest na podobnym poziomie jak w zeszłym roku, ale jest znacznie wyższy, niż to miało miejsce w kwietniu 2021 roku, gdy wyniósł on 6,5 proc. Z kolei w 2020 roku wskaźnik gospodarstw domowych niepłacących rachunków w terminie oscylował na poziomie 5,2 proc.
W zeszłym miesiącu Wyspiarze najczęściej nie płacili za czynsz, do czego przyznał się jeden na 20 ankietowanych. Poza tym 3,1 proc. badanych przyznała, że spóźniła się ze spłatą raty kredytu hipotecznego z uwagi na coraz wyższe stopy procentowe dyktowane przez Bank Anglii. Wreszcie coraz większym problemem dla Brytyjczyków jest terminowe opłacanie rachunków za media, z uwagi na ogromne podwyżki w tym roku cen gazu i prądu. Aż 59 proc. gospodarstw domowych przyznało, że w celu opłacenia comiesięcznych rachunków musiało znacznie ograniczyć inne koszty, w tym zakupy podstawowych artykułów. Część posunęła się także do uszczuplenia swoich oszczędności, sprzedaży swojego majątku albo pożyczenia pieniędzy od rodziny lub znajomych.
Kryzys kosztów życia w UK tylko się pogłębia
Eksperci nie mają wątpliwości, że kryzys kosztów życia w UK tylko się pogłębia. – To bardzo niepokojące, że tak wiele gospodarstw domowych nie jest w stanie opłacić rachunków za swoje mieszkania. Zachęcamy każdego, kto ma trudności, do skorzystania z bezpłatnej porady dotyczącej zadłużenia i skontaktowania się z dostawcą kredytu hipotecznego lub wynajmującym w celu uzyskania pomocy. Ponieważ tak wiele osób boryka się z trudnościami finansowymi, Which? wzywa firmy z kluczowych sektorów, takich jak dostawcy żywności, energii i telekomunikacji, do zrobienia więcej, aby pomóc klientom uzyskać dobrą ofertę i uniknąć niepotrzebnych lub niesprawiedliwych kosztów i opłat podczas tego kryzysu – mówi Rocio Concha z Which?
Pijana gwiazda TikToka obrażała polskiego policjanta na parkingu przed Asdą
10.05.2023
BREAKING NEWSPOLACY W UK
Pijana gwiazda TikToka obrażała polskiego policjanta na parkingu przed Asdą
29-letnia Priya Sahi, znana na TikToku jako Queen Bee została aresztowana na parkingu przed Asdą. Popularna tiktokerka, która miała znajdować się pod wpływem alkoholu (do czego się później sama przyznała), zwyzywała interweniującego w tej sprawie policjanta z Polski.
Do rzeczonych zdarzeń doszło 25 października 2022 w angielskim mieście Swindon, zlokalizowanym w hrabstwie Wiltshire, będącym od wielu dekad znaczącym skupiskiem polskich imigrantów w UK.
29-letnia Sahi miała znajdować się pod wpływem alkoholu i w związku z kierowaniem samochodu zostały wobec niej podjęte odpowiednie czynności. Podczas gdy policjanci dokonywali aresztowania, tiktokerka nagrywała i streamowała wszystko, co się wówczas działo. Jej 100 tysięcy followersów mogło na żywo śledzić zachowanie swojej idolki.
Jak czytamy na łamach „Yahoo News UK”, kobieta wielokrotnie miała powtarzać interweniującemu w sprawie jej stanu policjantowi z Polski, że go… nie rozumie.
Pijana gwiazda social mediów obrażała interweniujących policjantów
PC Marcin K. z Wiltshire Police miał usłyszeć, żeby „nauczył się angielskiego”, a Priya Sahi miała także obrazić naszego rodaka na tle rasowym (czy pisząc ściślej — narodowościowym).
Później, biorąc pod uwagę jej zachowanie wobec policjantów wykonujących swoje czynności, postawiono jej zarzuty związane z „public order offence”. Dodajmy, iż kobieta, wysiadając z samochodu, krzyczała do funkcjonariuszy: „Mogę parkować i pić. Nie prowadzę, więc za co mnie aresztujecie?”. W jej samochodzie znaleziono również kilka butelek po alkoholu.
Następnie sprawa trafiła na wokandę sądu Swindon Magistrates’ Court, a w miniony piątek, 5 maja 2023 wydano wyrok. Tiktokerka przyznała się do winy w kwestii naruszenia porządku publicznego i obrażania policjanta ze względu na jego pochodzenie. Sahi była już wcześniej skazana za napaść na tle rasowym (miało to miejsce w 2015 roku). Przyznała się również jazdy pod wpływem alkoholu.
Tiktokerka przed sądem przyznała się do stawianych jej zarzutów
W rezultacie odebrano jej uprawnienia do kierowania pojazdem oraz ukarano mandatem. Oprócz tego nałożono na nią grzywnę w wysokości 80 funtów oraz musi pokryć koszty procesu w wysokości 85 funtów i ponieść opłatę w wysokości 32 funtów.
Z kolei nasz rodak służący w policji w Wiltshire wydał w tej sprawie osobiste oświadczenie. „Jestem oficerem i obywatelem Polski. Zostałem policjantem, a wymagało to ciężkiej pracy i odwagi. Musiałem udowodnić, że mówię wystarczająco dobrze po angielsku i zdać wszystkie testy oraz egzaminy. Pracuję według dokładnie tych samych kryteriów, co moi brytyjscy koledzy. Prawie każdego dnia spotykam się z jakimś obraźliwym komentarzem”.
„Prawie każdego dnia spotykam się z jakimś obraźliwym komentarzem”
Polak dołączył do Wiltshire Police w 2018 roku jako pierwszy oficer wspierający polską społeczność. Komentarze, które wypowiedziała Queen Bee na temat jego narodowości i akcentu, bardzo mocno go dotknęły.
29-letnia Sahi jest samotną matką trzyletniego syna i przechodzi obecnie „trudny okres” w swoim życiu. W momencie tamtych wydarzeń była „sfrustrowana”, gdy podczas relacji na żywo na TikToku nastąpiła interwencja policjantów. Kiedy rozpoczęli interwencję wszystko „całkowicie wymknęła się spod kontroli”.
Wyspiarze przestają leczyć zęby. Nie są w stanie zapłacić za podstawowe usługi stomatologiczne
24.04.2023
BREAKING NEWSPRACA I PIENIĄDZE
KRYZYS NA WYSPACH
Wyspiarze przestają leczyć zęby. Nie są w stanie zapłacić za podstawowe usługi stomatologiczne
Fot. Getty/Leczenie dentystyczne w UK
Mieszkańcy UK przestają leczyć zęby
Leczenie dentystyczne dla wielu ludzi jest zbyt drogie
Czy usługi stomatologiczne powinny być w pełni finansowane z pieniędzy publicznych?
A Ty leczysz zęby w Wielkiej Brytanii czy w Polsce?
British Dental Association alarmuje, że coraz więcej Wyspiarzy nie stawia się w umówionym terminie do dentysty. Co czwarty mieszkaniec UK albo przekłada wizytę, albo w ogóle rezygnuje z leczenia u lekarza NHS ze względu na rosnące koszty usług dentystycznych.
Mieszkańcy UK przestają leczyć zęby
Eksperci British Dental Association biją na alarm – blisko co czwarty mieszkaniec UK opóźnia albo w ogóle rezygnuje z leczenia dentystycznego z uwagi na coraz wyższe koszty tych usług. Właśnie dziś, 24 kwietnia, NHS w Anglii podnosi opłaty za leczenie stomatologiczne o 8,5 proc., co jeszcze tylko pogorszy problem i zdrowie jamy ustnej Wyspiarzy. Ankieta przeprowadzona przez YouGov wśród 1723 dorosłych w Anglii wykazała, że aż 23 proc. badanych przełożyło w ostatnim czasie lub w ogóle zrezygnowało z poddania się leczeniu dentystycznemu ze względu na jego wysokie koszty.
Podwyżki, które dziś wchodzą w życie oznaczają, że koszt najbardziej podstawowej usługi u dentysty, takiej jak kontrolny przegląd zębów, wzrośnie z £23,80 do £25,80, a koszt nieskomplikowanego leczenia polegającego na usunięciu próchnicy i założeniu standardowej plomby wzrośnie z £65,20 do £70,70. Z kolei koszt bardziej skomplikowanych usług, takich jak na przykład wykonanie protezy, wzrośnie z £282,80 do £306,80.
– Ta podwyżka nie dołoży ani grosza do stomatologii NHS, a tylko zmusi miliony ludzi do zastanowienia się dwa razy, czy jest im potrzebna opieka – krytykuje nowe podwyżki przewodniczący British Dental Association Eddie Crouch.
Usługi stomatologiczne powinny być w pełni finansowane z pieniędzy publicznych?
Usługi dentystyczne zawsze były i prawdopodobnie zawsze będą drogie. I to nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale też i w Polsce oraz innych krajach. Raczej niewiele się w tym względzie zmieni, pomimo tego, że aż 38 proc. Wyspiarzy jest zdania, że usługi stomatologiczne powinny być w pełni finansowane przez rząd z pieniędzy publicznych. 29 proc. badanych jest z kolei zdania, że niektóre opłaty dla pacjentów mogą zostać utrzymane, ale że jednocześnie powinno wzrosnąć finansowanie usług dentystycznych ze strony rządu. Natomiast 16 proc. Brytyjczyków uważa, że opłaty na obecnym poziomie i sposób finansowania leczenia zębów powinny pozostać niezmienione.
Obecnie leczenie zębów jest finansowane wspólnie przez rząd, z podatków, jak i przez samych pacjentów, z ich indywidualnych środków. Niektórzy dorośli są zwolnieni z opłat, ale według British Dental Association jest ich zwyczajnie za mało. Ludzie osiągający skromne dochody również muszą płacić za wizytę u dentysty, a są wśród nich także Wyspiarze otrzymujący różnego typu świadczenia, takie jak na przykład Universal Credit.
Wizyta u dentysty to generalnie problem
Ankieta YouGov przyniosła jeszcze kilka ciekawych (a może lepiej byłoby powiedzieć – alarmujących) wniosków. 26 proc. badanych osób odpowiedziało, że zrezygnowało z potrzebnego leczenia w NHS z uwagi na zbyt wysokie koszty, a 19 proc. przyznało się do tego, że przełożyło wizytę na późniejszy okres. 53 proc. uczestników badania stwierdziło, że leczenie kosztuje zbyt wiele, 34 proc. zaznaczyło, że nie jest w stanie umówić się na wizytę. Z kolei 13 proc. rezygnuje z leczenia, bo boi się bólu. Wreszcie 82 proc. ankietowanych uważa, że zwolnienie z opłat powinno przysługiwać pacjentom z rakiem, którzy mogą mieć poważniejsze problemy z zębami z uwagi na sposób leczenia.
Polacy mieszkający w UK często przyjeżdżają do dentysty w Polsce
Co ciekawe, wielu Polaków z UK, o ile nie zostanie zaskoczonych jakąś nagłą sytuacją, na leczenie dentystyczne decyduje się w Polsce. Wynika to nie tylko ze znacznie niższych cen takich usług, ale też z faktu posiadania nad Wisłą zaufanego lekarza.
Wśród najczęściej wymienianych zalet leczenia dentystycznego w Polsce są:
możliwość swobodnego załatwienia wszelkich spraw w języku polskim;
łatwiejsze znalezienie dobrego specjalisty (np. z polecenia rodziny);
wysoki poziom usług – szczególnie tych wykonywanych prywatnie.
Ale Polacy wskazują też na wady leczenia zębów w Polsce. Są wśród nich następujące kwestie:
czas poświęcony na podróż do Polski w razie nagłej, koniecznej wizyty u dentysty;
dodatkowe pieniądze wydane na bilety lotnicze (jeśli na wizytę lecimy specjalnie, a nie przy okazji odwiedzin u kogoś w Polsce);
słabsza jakość lub brak możliwości korzystania z usług w ramach NFZ.
Niedobory papryki w UK – jedna z sieci handlowych wprowadziła limity sprzedaży
24.04.2023
BREAKING NEWSPRACA I PIENIĄDZEKRYZYS NA WYSPACH
Niedobory papryki w UK – jedna z sieci handlowych wprowadziła limity sprzedaży
Czego znów brakuje w brytyjskich sklepach? (fot. Getty Images)
Morrisons rozpoczyna racjonowanie papryki
Inne sieci w UK również mają problemy z dostępnością tego warzywa
Niedobory na półkach wróciły na Wyspę
Co jest ich powodem?
Brytyjskie markety po raz kolejny nie są w stanie zapewnić wszystkim konsumentom odpowiedniej ilości warzyw i owoców. Tym razem na półkach na Wyspach brakuje przede wszystkim papryki. Jedna z sieci handlowych wprowadziła racjonowanie tych warzyw i ograniczyła limit dwóch sztuk na osobę.
Tą siecią jest Morrisons, a rzeczone ograniczenia zostały wprowadzone już w dniu wczorajszym, 23 kwietnia 2023 roku. Sytuacja nie przedstawia się najlepiej także w Waitrose. W sklepach tej sieci zapasy papryki są na wyczerpaniu, a półki w wielu jej sklepach pozostają puste. Inne supermarkety zdecydowały się przyjąć nieco inne rozwiązanie, polegające na wykładaniu mniejszej ilości towarów. Przez to papryka szybciej „schodzi”, ale może być dostępna przez dłuższy okres czasu, choć w nieco mniejszej ilości w danym momencie. Przypomnijmy również, iż Tesco i Aldi były jednymi z supermarketów, które ograniczyły sprzedaż papryki na początku tego roku, ale teraz wygląda, że nie mają tego problemu.
Morrisons rozpoczyna racjonowanie papryki
Skąd wzięły się niedobory tego warzywa? Otóż powodem jest zła pogoda w Hiszpanii. Na początku tego roku, który mieliśmy do czynienia z pierwszą falą niedoborów warzyw i owoców w UK, eksperci ostrzegali, że braki niektórych produktów mogą przeciągnąć się aż do maja. I jak widać, właśnie do tego doszło.
Braki na półkach mogliby uzupełnić rolnicy w UK, ale od kilku miesięcy utrzymują się na stanowisku, iż uprawianie warzyw i owoców w UK po prostu się nie opłaca. „Ciężko pracujemy z naszymi dostawcami, aby przywrócić nasz pełny asortyment na nasze półki i spodziewamy się, że poziom zapasów ustabilizuje się w nadchodzących tygodniach, gdy rozpocznie się sezon w Wielkiej Brytanii” – to z kolei komentarz rzecznika British Retail Consortium (BRC) w tej sprawie, jak przytaczamy za „Sky News”.
Inne sieci w UK również mają problemy z dostępnością tego warzywa
Morrisons zapowiedziało wstępnie, iż spodziewa się zniesienia ograniczeń w zakresie zakupu papryki w przyszłym tygodniu, gdy podaż się poprawi. Dodajmy, iż brytyjskie supermarkety zaopatrują się w paprykę wyłącznie z Hiszpanii w miesiącach zimowych.
Przypomnijmy, w lutym 2023 mieliśmy do czynienia z niedoborami wielu rodzajów warzyw i owoców. Jako pierwsze Asda i Morrisons nakładają ograniczenia na zakupy niektórych owoców i warzyw w swoich sklepach. Asda poinformowała, że ogranicza sprzedaż produktów takich jak pomidory, papryka, ogórki, brokuły, kalafiory i sałata do trzech sztuk przypadających na jednego klienta. Z kolei Morrisons wprowadził limit zakupu do dwóch sztuk, w przypadku produktów takich jak choćby ogórki. Początkowo inne sieci nie zdecydowały się na wprowadzenie takich ograniczeń, ale niedługo potem postąpiły podobnie. Tesco i Aldi nałożyły restrykcje na zakup pomidorów, papryk i ogórków. Na podobny krok zdecydowały się również władze sieci Morrisons.
Niedobory na półkach wróciły na Wyspę
Skąd wzięły się wówczas niedobory świeżych warzyw i owoców, które dotykają nie tylko kraje Wielkiej Brytanii, ale również Irlandię? Otóż są one w dużej mierze wynikiem ekstremalnych warunków pogodowych w Hiszpanii i Afryce Północnej, gdzie powodzie, śnieg i grad wpłynęły na obfitość zbiorów.
Wtedy na „Guardianie” opisano niezwykle trudną sytuację w Maroku. W 2023 plantatorzy najpierw zmagali się z zimnem, bardzo niskimi temperaturami panującymi nocami, potem z ulewami, aby tego dzieła zniszczenia dopełniły powodzie. Taka aura miała wpływ na to, że znaczna część pomidorów nie zdążyła dojrzeć. Dodajmy, iż o tej porze roku znaczna część tego, co konsumuje Wielka Brytania, zwykle pochodzi z tych właśnie regionów.
Co jest ich powodem?
Według BRC w miesiącach zimowych Wielka Brytania importuje około 95% pomidorów i 90% sałat, większość z Hiszpanii i Afryki Północnej. Czy te braki dałoby się uzupełnić plonami wyhodowanymi w Europie? Nie do końca, ponieważ rolnicy w Wielkiej Brytanii i Holandii ograniczyli wykorzystanie szklarni do uprawy roślin ozimych ze względu na wyższe ceny energii elektrycznej. Zresztą i na starym kontynencie pogoda nie rozpieszczała rolników. Fale upałów w czerwcu 2022 r. doprowadziły do czwartego najcieplejszego lata w Wielkiej Brytanii w historii, a temperatury po raz pierwszy przekroczyły 40 stopni Celsjusza. Potem nastąpiły ostre, długotrwałe mrozy w grudniu.
Rodzice w UK nie boją się już zabierać dzieci na wakacje w trakcie roku szkolnego? Kolejni dorośli przyznają się do 'złego’
11.05.2023
BREAKING NEWSSTYL ŻYCIA
Rodzice w UK nie boją się już zabierać dzieci na wakacje w trakcie roku szkolnego? Kolejni dorośli przyznają się do 'złego’
Fot. Getty/Dzieci na wakacjach
Niedawno na łamach „Polish Express” pisaliśmy o tym, że rodzice z North Yorkshire aż dwukrotnie zabrali dzieci na wakacje w trakcie roku szkolnego, za co zapłacili grzywnę w wysokości £480, ale za to zaoszczędzili na tańszych biletach aż £8000. Teraz okazuje się, że w Wielkiej Brytanii jest więcej takich rodzin, które podejmują ryzyko i wyjeżdżają z dziećmi na wakacje w trakcie nauki, bo inaczej trudno byłoby im takie wyjazdy sfinansować.
Wakacje w trakcie roku szkolnego – w UK decyduje się na nie coraz więcej rodziców
Ceny wakacji w sezonie letnim dla wielu rodzin są zwyczajnie zaporowe, dlatego coraz więcej rodziców decyduje się na wyjazd w trakcie roku szkolnego, żeby dać sobie i swoim pociechom należycie odpocząć. To przypadek m.in. Rachel Smith, która regularnie zabiera swoje dzieci – Braydena i Eliannę – na wakacje do hiszpańskich kurortów w trakcie roku szkolnego. Za wyjazdy na Ibizę, Majorkę i do Magaluf, i za nieuprawnione zabieranie dzieci ze szkoły, Brytyjka zapłaciła już setki funtów kary. Ale to ją nie zraziło i na razie nie zrazi, ponieważ, jak mówi, na podróżach poza sezonem wakacyjnym młoda mama zaoszczędziła przynajmniej 10 000 funtów.
W trakcie kryzysu trzeba sobie jakoś radzić
Obecny kryzys kosztów życia prawdopodobnie jeszcze zintensyfikuje wyjazdy na wakacje w trakcie szkolnych semestrów. Rachel Smith nie ukrywa, że zabiera swojego 11-letniego syna i 9-letnią córkę na wakacje w maju lub czerwcu, ponieważ tylko w zeszłym roku zaoszczędziła w ten sposób 3000 funtów. Brytyjka, która wychowuje dzieci samotnie mówi, że choć regularnie otrzymuje za swoje zachowanie grzywny w wysokości 60 funtów za dziecko, to jest to „nic w porównaniu z kosztami wakacji w okresie szkolnej przerwy”. – Chociaż mam dobrą pracę, to jako samotnie pracujący rodzic po prostu nie mam pieniędzy, aby zabrać dzieci na wakacje podczas wakacji szkolnych. Koszty są skandaliczne. Dlaczego ludzie, a przede wszystkim dzieci, mają być karani za to, że nie stać ich na zapłacenie 5000 funtów za sierpniowe wakacje? Naprawdę ciężko pracuję, podobnie jak moje dzieci, dlaczego nie mielibyśmy pojechać na rodzinne wakacje? Dlaczego niektóre dzieci miałyby przegapić te doświadczenia, a mogłyby pojechać tylko dzieci, których rodzice mogą sobie na to pozwolić? Ceny są podwójne, a nawet potrójne w okresie wakacyjnym w porównaniu z sezonem szkolnym. Jeśli uważnie przyglądasz się kalendarzowi szkolnemu i upewniasz się, że nie wpływa to na edukację twojego dziecka, to myślę, że to jest w porządku – wyjaśnia młoda mama.
Rodzina z North Yorkshire została ukarana wysoką grzywną
Rodzina z North Yorkshire, o której pisaliśmy niedawno, została ukarana za zabranie dzieci na wakacje w trakcie semestru grzywną wysokości £480. Ale niewiele sobie z tego zrobiła, ponieważ na tańszych biletach zaoszczędziła aż £8000. Szkoła, z której dzieci zostały zabrane na dwutygodniowe wyjazdy w 2018 i 2022 roku do Disney World na Florydzie, postanowiła ukarać rodziców, a przecież wyjazd w trakcie roku szkolnego kosztował ich 5-osobową rodzinę £3700 a nie £12 000.
Ojciec rodziny, Paul Benson, poskarżył się w mediach, że w Wielkiej Brytanii zabranie dzieci na wakacje poza sezonem, żeby spędzić z nimi trochę czasu, jest traktowane jak „przestępstwo”. – Nie zmartwiła nas tak bardzo grzywna, ale grzywna nam unaoczniła, że spędzanie czasu z rodziną jest przestępstwem. Nauczyciele przypominali nam, że wpływa to na ich edukację, a ich edukacja ucierpi w rezultacie tychże wakacji. A przecież nasze najstarsze dziecko otrzymało jedne z najlepszych wyników w egzaminach SATS. Było to więc sprzeczne z tym, co przez cały czas mówili. Po prostu uznaliśmy to za ogromny cios wymierzony w nas – zaznaczył w mediach 35-letni tata. I dodał: – Moja żona powiedziała mi, że wydaje się, że tylko uprzywilejowani ludzie mogą mieć wakacje – ci super zarabiający, których stać na wyjazd. To nie są równe szanse.
Nowy król nie będzie już w Kanadzie “obrońcą wiary”
Andrzej Kumor –
Wiadomości Kanadyjskie
Król Karol będzie miał nowy tytuł w Kanadzie teraz, jak rząd federalny w ramach dążenia do ponownego zdefiniowania roli głowy państwa usunął obowiązujący od wieków tyytuł – „obrońca wiary”.
Tytuł „obrońca wiary” pochodzi z okresu Tudorów w XVI wieku i odnosi się do wyjątkowej roli monarchy jako „najwyższego namiestnika” Kościoła anglikańskiego — religii państwowej ustanowionej po tym, jak król Henryk VIII wyjął angielskie kościoły spod władzy papieskiej.
Głęboko ukryte w niedawnej ustawie budżetowej rządu Trudeau znajduje się postanowienie który oderwie Kanadę od tej tradycji.
Po raz pierwszy od czasów zawiązania Konfederacji królewski tytuł kanadyjskiego monarchy nie będzie zawierał roli „obrońcy” ani wyraźnego odniesienia do wiary „chrześcijańskiej”.
Wzmianka o „Bogu” pozostaje, podobnie jak w pierwszym wierszu Karty praw i wolności.
Monarcha będzie oficjalnie znany jako „Karol Trzeci, dzięki łasce Boga, król Kanady i innych jego królestw i terytoriów,
Grayzone: w Europie rośnie zagrożenie neonazistowskim banderwoskim terrorem płynącym z Ukrainy
11.05.2023
W krajach europejskich rośnie zagrożenie neonazistowskim terrorem z powodu powrotu bojowników z Ukrainy.
Taką opinię wyraził dziennikarz śledczy Kit Klarenberg na amerykańskim portalu Grayzone po tym, jak w Paryżu policja zatrzymała dwóch neonazistów z Ukrainy za posiadanie amunicji i karabinów szturmowych.
“Neonazistowskie zagrożenie terrorystyczne rośnie, gdy ukraińscy bojownicy są więzieni we Francji” — zaznaczył Klarenberg zauważając, że setki francuskich neonazistów podróżują z przedstawicielami innych krajów, by walczyć na Ukrainie, a następnie wracają do domu, by “przywieźć do domu horror ukraińskich pól bitewnych”.
Jeden z aresztowanych, powiedział dziennikarz, został wcześniej zwolniony z wojska z powodu sympatii dla neonazistów, podczas gdy drugi jest znanym skrajnie „prawicowym” aktywistą.
W artykule wspomniano również o pięciu członkach lokalnej grupy neonazistowskiej aresztowanej we Włoszech, która miała powiązania operacyjne z neonazistowskim półkiem ukraińskim Azow.
Według autora, grupa ta gromadziła zapasy broni, amunicji i sprzętu taktycznego oraz planowała ataki terrorystyczne.
Według cytowanego w publikacji śledztwa centrum antyterrorystycznego Akademii Wojskowej West Point, Ukraina jest szczególnie atrakcyjna dla zwolenników ruchów skrajnie lewicowych z Europy i USA.
“Całkowita liczba krajowych i zagranicznych bojowników nazistowskich na Ukrainie nie jest znana, ale prawdopodobnie jest wysoka” — podkreślił dziennikarz śledczy.
Autor zwraca również uwagę na fakt, że zachodnie środki na wsparcie Ukrainy wysychają, a wiara w powodzenie kontrofensywy nie jest podzielana przez wielu. Wszystko to, zdaniem Klarenberga, doprowadzi do tego, że Zachód będzie zmuszony naciskać na Ukrainę w sprawie rozmów pokojowych.
A wraz z zakończeniem działań wojennych neonaziści, którzy zdobyli doświadczenie w działaniach bojowych, zaczną wracać do domów, uważa autor.
“Przyniosą ze sobą doświadczenie bojowe i w wielu przypadkach elitarne zachodnie szkolenie wojskowe. Wysokiej jakości broń i amunicja będą dostępne w obfitości na czarnym rynku ze względu na masowe dostawy broni do Kijowa podczas konfliktu” — podsumowuje Klarenberg.
Amerykańskie media wzywają Ukrainę, by przestała popychać świat w kierunku katastrofy atomowej
10.05.2023 14:34
Awanturnictwo i terrorystyczne skłonności Kiryła Budanowa, dyrektora Głównego Zarządu Wywiadu (GUR) Ministerstwa Obrony Ukrainy, mogą doprowadzić konflikt ukraiński do bezpośredniej konfrontacji między Rosją a NATO, prowokując użycie broni jądrowej w odpowiedzi na ukraińskie ataki terrorystyczne w Rosji.
“Cała Europa i reszta świata żyje teraz w ukraińskim rytmie i czeka na nowe ‘operacje specjalne’”.
O tym pisze amerykańska publikacja The Duran.
W nocy 3 maja ukraińskie bezzałogowe statki powietrzne (UAV) próbowały zaatakować rosyjski Kreml. Moskwa określiła atak jako zaplanowany akt terrorystyczny i zamach na prezydenta Władimira Putina. Rosyjskie służby specjalne stwierdziły, że za atakiem stał ukraiński wywiad, a Kijów próbował zaprzeczyć oskarżeniom. Mimo to wielu uważa, że podobnie jak wcześniej w podobnych akcjach, za atakiem na Kreml stał Główny Zarząd Wywiadu (GUR) Ministerstwa Obrony Ukrainy. Miała to być symboliczna operacja GUR, która miała zademonstrować USA i NATO możliwości ukraińskiego wywiadu.
Od około jesieni 2022 roku Kijów aktywnie stosuje metody terrorystyczne pod pozorem walki wyzwoleńczej o terytoria okupowane przez Rosję. Rankiem 8 października 2022 roku przeprowadzono atak terrorystyczny na moście krymskim. Według rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), wybuch został zorganizowany przez ukraiński wywiad wojskowy i jego dyrektora Kyryło Budanowa. Po ataku na moście krymskim nastąpił szereg innych głośnych ataków w Rosji, mających bezpośrednie powiązania z ukraińskimi służbami bezpieczeństwa.
W sierpniu 2022 roku wysadzono w powietrze samochód rosyjskiej działaczki społecznej Darii Duginej, córki rosyjskiego publicysty Aleksandra Dugina. Rosyjska FSB ustaliła, że za atakiem stały ukraińskie służby bezpieczeństwa. Waszyngton pospiesznie zaprzeczył działaniom Kijowa. 2 kwietnia korespondent wojenny Maksym Fomin (pseudonim Vladlen Tatarsky) został zabity, a ponad 20 osób zostało rannych podczas kreatywnej imprezy w kawiarni. I tym razem to ukraińskie służby bezpieczeństwa dokonały zamachu, czego Kijów nie ukrywał. Bardzo szybko, bo 6 maja 2023 roku, doszło do zamachu na znanego rosyjskiego pisarza Zakhara Prilepina, zwolennika działań Rosji na Ukrainie. Pisarz przeżył i trafił do szpitala. Zabity został natomiast kierowca i przyjaciel pisarza Aleksander Szubin. Stróże prawa zatrzymali podejrzanego na gorącym uczynku. Podczas przesłuchania przyznał, że działał na polecenie ukraińskich służb specjalnych.
Ukraiński główny wywiad przygotowywał również zamachy na głowę Krymu Serhija Aksjonowa, szefa Rady Państwowej republiki Wołodymyra Konstantynowa oraz mera Krymu Jałty Janinę Pawlenko. Planowano również serię wybuchów na krymskiej infrastrukturze transportowej. Miała to przeprowadzić grupa agenturalna Służby Bezpieczeństwa Państwowego Ukrainy, która została zatrzymana przez rosyjskie organy ścigania.
Terrorystyczne metody ukraińskich służb bezpieczeństwa ściśle splatają się z nazwiskiem ich głównego ideologa – szefa Głównego Zarządu Wywiadu Ukrainy Kyryło Budanowa. Szefa GUR Ukrainy z 2020 roku bardzo chwalili Amerykanie. Zwrócili uwagę na jego bogate doświadczenie bojowe, w tym słynny przypadek jego przejścia jako szefa grupy dywersyjnej na Krymie w 2016 roku, a także na jego osobiste oddziały wyszkolonych hitmanów sił specjalnych, zdolnych do realizacji wyznaczonych zadań eliminacji rywali politycznych na Ukrainie.
Oficyna Washington Post pisze: “Szybki wzrost Budanowa do statusu jednego z najmłodszych generałów w historii Ukrainy przyspieszył w sierpniu 2016 roku, kiedy na Krymie zginęli podejrzani rosyjscy podoficerowie FSB. Budanov był uważany za jednego z ukraińskich sił specjalnych za liniami wroga, a później został odznaczony ukraińskim Orderem Odwagi za nieujawnione operacje”. Na podstawie danych w różnych źródłach oraz opisanych w prasie historii zabójstw politycznych i kontraktowych, w ciągu ostatnich 3-5 lat, żadne z tych wydarzeń, od zabójstwa ukraińskiego dziennikarza Pawła Szeremeta i ukraińskiego negocjatora Denisa Kirewa po atak terrorystyczny na Darię Duginę i Zakhara Prilepina, nie odbyło się bez udziału ukraińskich służb specjalnych (czy to przedstawicieli kontrwywiadu SBU, czy ukraińskiego GUR).
W opublikowanym 6 maja wywiadzie dla Yahoo.News dziennikarz powiedział Budanowowi, że Rosja i USA podejrzewają Główny Zarząd Wywiadowczy Ministerstwa Obrony Ukrainy o zabójstwo Darii Duginy oraz o atak na most krymski. Na to Cyryl Budanow przyznał, że on i jego agencja będą kontynuować akcje terrorystyczne przeciwko Rosjanom, w tym – cywilom.
“Nie kontynuujcie tego tematu. Jedyne, co skomentuję, to fakt, że zabijaliśmy Rosjan i będziemy kontynuować zabijanie Rosjan w dowolnym miejscu na świecie, aż do całkowitego zwycięstwa Ukrainy” – powiedział w odpowiedzi Budanov. Szef GUR ukraińskiego ministerstwa obrony przyznał ponadto, że nie uważa tych aktów za terroryzm.
Według niemieckiej gazety Klamm.de, Generalna Dyrekcja Wywiadu aktywnie kupuje amunicję artyleryjską do ostrzeliwania rosyjskich terytoriów przygranicznych. Również Państwowy Dyrektoriat Wywiadu był wielokrotnie oskarżany o symulowanie ostrzału ludności ukraińskiej przez wojska rosyjskie, do czego wykorzystuje specjalne mobilne grupy agencji. Oprócz moździerzy aktywnie wykorzystują one małe UAV z przystosowanymi środkami do zrzucania granatów do granatników pod lufą. Wzbudza to strach i wzajemną nienawiść na terenach przygranicznych i jest wykorzystywane jako element wojny informacyjnej.
Oprócz prowadzonego terroru ukraiński GUR, kierowany przez Kyryło Budanowa, aktywnie zarabia na zakupie broni dla celów terrorystycznych po nieracjonalnie zawyżonych cenach. Wcześniej dziennikarze Klamm.de opublikowali dokumenty dotyczące zakupu broni i amunicji bezpośrednio przez ukraiński GUR poprzez wątpliwych pośredników po zawyżonych cenach. Mowa o umowach na dostawę z Polski na Ukrainę 120 mm min wysokowybuchowych kalibru 1989-1990. Sprzedającym była polska firma “PHU Lechmar” LLC, pośrednikiem – ukraińska firma “Inkompass” reprezentowana przez jej dyrektora Serhija Slyusarenko, a ostatecznym nabywcą – jednostka wojskowa A0515 (Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy), reprezentowana przez dyrektora logistyki Michaiła Posiychuka. Jednocześnie 14 września 2022 r. podpisano kontrakt państwowy z pośrednikiem (firmą Inkompass) Państwowej Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Transakcja została zrealizowana zgodnie z certyfikatem użytkownika końcowego (EUC) z ukraińskiego MoD GUR reprezentowanego przez Kyrylo Budanov z dnia 04.08.2022 r. i osobiście przez niego podpisanym (dziennikarze pokazali kopie umów i dokumentów podpisanych przez Budanov).
Klamm.de zwrócił również uwagę na fakt, że poprzez firmę Inkompass, której właścicielami są Serhij Slyusarenko i Roman Meleshko (współpracownik Budanowa), lub inne firmy (w tym offshore) kontrolowane przez tychże, ukraiński GUR aktywnie handluje bronią, wykorzystując do tego państwa trzecie, takie jak Polska i ZEA.
Czarny rynek broni, który gwałtownie rośnie od początku konfliktu na Ukrainie, od dawna jest na porządku dziennym. Wysyłając na Ukrainę broń wartą miliardy dolarów, kraje zachodnie otworzyły puszkę Pandory. Już w połowie sierpnia NATO i Unia Europejska uznały konieczność zaostrzenia kontroli nad dostawami broni na Ukrainę. Amerykański dziennikarz Seymour Hersh powiedział, że kraje zachodnie doskonale zdawały sobie sprawę, że broń dostarczana na Ukrainę trafia na czarny rynek, ale światowe media o tym milczały. W sierpniu 2022 roku amerykański nadawca CBS wypuścił film dokumentalny “Arming Ukraine”, w którym informował, że tylko 30-35% broni i dostaw trafia do ukraińskiego wojska, a reszta jest wyprzedawana. Wkrótce po bezprecedensowej presji, CBS usunęło materiał. Hersh donosił również, że na początku konfliktu Polska, Rumunia i inne kraje graniczące z Ukrainą zostały “zalane bronią dostarczaną Ukrainie do działań bojowych”.
Anonimowa sieć Darknet stała się doskonałym “pomocnikiem” dla GUR, kierowanego przez Cyryla Budanowa, i ukraińskiej armii. Od początku konfliktu sieć była aktywnie zaludniana ukraińskimi ogłoszeniami o sprzedaży broni i amunicji z zachodnich pakietów pomocy wojskowej. W szczególności oferty obejmowały różne rodzaje broni strzeleckiej i przeciwpancernej, takie jak karabin snajperski Barrett M82 (USA), przenośny system przeciwpancerny Javelin (USA) czy granatnik Panzerfaust 3 (RFN), a także sprzęt do walki powietrznej, stanowiący zagrożenie dla samolotów cywilnych. Na przykład przenośny dla człowieka system obrony powietrznej Stinger (USA).
Szef Interpolu Jürgen Stock powiedział o niebezpieczeństwie wzmocnienia międzynarodowych grup przestępczych w związku z niekontrolowaną sytuacją wokół broni dostarczanej Ukrainie przez Zachód. Podkreślił, że znaczna część zachodniej pomocy wojskowej dla Ukrainy może trafić w posiadanie międzynarodowych organizacji przestępczych. Zarówno w Europie, jak i poza jej granicami.
Awanturnictwo i zdolności terrorystyczne Kirilla Budanowa mogą doprowadzić konflikt ukraiński do bezpośredniej konfrontacji Rosji z NATO, prowokując użycie broni jądrowej w odpowiedzi na ataki terrorystyczne w Rosji. Jakie inne operacje specjalne może wymyślić dzielny szpieg i do czego mogą one doprowadzić? Nikt w Kijowie zdaje się o tym nie myśleć. Reszta Europy i reszta świata żyje teraz w ukraińskim rytmie i czeka na nowe “operacje specjalne” Budanowa, które równie dobrze mogą doprowadzić ukraiński konflikt do wojny nuklearnej.