Znowu upamiętnili Kresowian. Władze III RP nie są jednak zainteresowane
Potomek Kresowian za własne pieniądze postawił kolejny krzyż w miejscu, gdzie banderowcy wymordowali Polaków. Mimo niedawnego pokazywania się w prorządowych mediach z okazji rocznicy „krwawej niedzieli” przedstawicieli władz, uroczystość nie zainteresowała – po raz kolejny zresztą – obozu rządzącego.
– Janusz Horoszkiewicz z Podkarpacia, potomek Kresowian z Huty Stepańskiej, z własnej inicjatywy i za własne pieniądze postanowił na Wołyniu kolejny krzyż. Tym razem na miejscu wymordowanej przez banderowców wsi Sunia. Krzyż poświęcił ukraiński ksiądz prawosławny – napisał na Facebooku ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
– Nie było natomiast ambasadora Jana Piekło z Kijowa(za co on bierze pensję i hojne nagrody z kieszeni podatnika?), ani nikogo z polskich placówek dyplomatycznych w Łucku czy Lwowie. To pokazuje, że establishment Trzeciej RP wciąż nadal ma gdzieś pamięć o polskich chłopach wymordowanych w czasie ukraińskiego ludobójstwa – dodał.
Kapłan przypomniał, że z przyczyn ideologicznych odznacza się zwolenników neobanderowskiego rządu na Ukrainie, natomiast o inicjatywach Polaków upamiętniających Kresowian w najlepszym razie się milczy. – Pan Horoszkiewicz takich krzyży postawił prawie 50, ale polskie władze nie przyznały mu nawet skromnego orderu, choć „giedroyciowcom” i sympatykom Majdanu dają pełnymi garściami – zauważa kapłan.
Janusz Horoszkiewicz z Podkarpacia, potomek Kresowian z Huty Stepańskiej, z własnej inicjatywy i za własne pieniądze…
Opublikowany przez Tadeusz Isakowicz-Zaleski Piątek, 27 lipca 2018
facebook.com
Przekaż wieści dalej!