Już po Chanuce, więc rząd wali w religię pod pretekstem tzw. pandemii. Przed kościołem stanie kościelny i będzie sprawdzał paszporty covidowe?
Kolejna fala terroru rządu obejmuje także uderzenie w Kościół katolicki. Uroszczenia rządu wobec świątyń wskazują, że jedynie 30 proc. miejsc w świątyni może być zajętych. Część parafii jest posłusznych rządowi warszawskiemu. Aby wpuścić do środka więcej osób i spełnić życzenia władzy, należałoby wystawić kogoś, kto weryfikowałby paszporty covidowe wiernych udających się na Mszę świętą.
Teoretyczny limit osób w świątyniach od 15 grudnia został zmniejszony z 50 proc. do 30 proc.. Dotyczy on z założenia wszystkich – zarówno czystych jak i zaszprycowanych.
Aby zgodnie z roszczeniami zawartymi w nowej fali terroru wpuścić więcej osób do kościoła, należałoby przedstawić „wiarygodną informację na temat kontrolowania osób wchodzących”.
– To oznacza, że jeżeli jakaś parafia chciałaby pozostać w zgodzie z wytycznymi rządu, musiałaby albo wpuszczać tylko trzecią część maksymalnej liczby mieszczących się wiernych, albo ten limit przekroczyć – i postawić przed wejściem osobę, która kontrolowałaby covidowe certyfikaty. Wyobraźmy to sobie w praktyce: proboszcz, jeden z wikariuszy czy też po prostu kościelny stoi przed drzwiami kościoła i sprawdza telefony komórkowe, decydując, kto może wysłuchać Mszy świętej, a kto nie! Nieprawdopodobne, a jednak, zdaniem rządu, ma być realne – czytamy na pch24.pl.
Warto zwrócić jednak uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze, większość parafii na szczęście nie przestrzega restrykcji rządu. Po drugie, zupełnym przypadkiem zapewne, ograniczenia dotyczące religii pojawiły się już po Chanuce. Po trzecie – ogółem restrykcje, patrząc po wyrokach sądów, zdają się być nielegalne. Na pewno natomiast są niegodziwe i nie należy czuć się w żaden sposób zobowiązanym do ich przestrzegania. Wręcz przeciwnie – jak uczył św. Tomasz z Akwinu – niegodziwej władzy nie tylko można, ale wręcz należy się przeciwstawiać.
pch24.pl / kontrrewolucja.net
Przekaż wieści dalej!