Mentzen chciałby „państwowego, nierozerwalnego ślubu”. Cwikła: Umowa cywilno-prawna w urzędzie to nie ślub, tylko kontrakt legalizujący konkubinat
– To, że jakiś kontrakt o legalizację konkubinatu nazwie się „ślubem” nie sprawi, że faktycznie mamy do czynienia z małżeństwem we właściwym tego słowa znaczeniu – napisał na Twitterze założyciel naszego portalu Dominik Cwikła. To komentarz do wypowiedzi szefa partii Nowa Nadzieja Sławomira Mentzena, który ostatnio przekonywał, że państwo powinno udzielać „nierozerwalnych ślubów”.
Mentzen był gościem w Radiu ZET. Bogdan Rymanowski przypomniał, że szef Nowej Nadziei swego czasu postulował „wprowadzenie możliwości tzw. nierozerwalnego małżeństwa”. Dopytał następnie, „na czym to miałoby polegać”.
– Wprowadzenie możliwości, zwiększenie możliwości wyboru. W tym momencie na przykład ja chciałbym zawrzeć z moją żoną ślub, który jest nierozerwalny — tak, jak moje małżeństwo kościelne jest z nią nierozerwalne. Nie mam takiej możliwości – odpowiedział Sławomir Mentzen.
– Ślub kościelny jest ok, ale chciałbym do tego mieć cywilny, natomiast nie mogę. Chciałbym, żeby państwo dało mi taką możliwość – dodał.
– To jest zwiększenie możliwości wyboru, jest to propozycja wolnościowa – przekonywał.
Słowa wywołały burzę. Z jednej strony oczywiście środowiska lewackie wyśmiewały propozycję ze względu na mówienie o nierozerwalności małżeństwa. Z drugiej jednak na prawicy zwracano uwagę, że wystarczy po prostu nie brać rozwodu, by „małżeństwo” rządowe było „nierozerwalne”. Część środowisk wolnościowych zaś skrytykowała w ogóle pomysł umowy, której nie można rozwiązać.
POMÓŻ NAM POKRYĆ KOSZTY DZIAŁALNOŚCI! KLIKNIJ, BY PRZEJŚĆ DO ZRZUTKI I PRZEKAZAĆ JEDNORAZOWĄ DAROWIZNĘ NA DALSZE FUNKCJONOWANIE
Z kolei założyciel naszego portalu Dominik Cwikła przypomniał, że umowa, którą zawiera się w urzędzie, nie jest de facto ślubem, mimo powszechnego i formalnego nazewnictwa. Jak podkreślił, cała awantura wokół tematu „opiera się na błędnej wierze w to, że umowa cywilno-prawna w urzędzie to serio ślub”.
– A to tylko umowa o stricte ziemskim znaczeniu. Ślub zawiera się tylko i wyłącznie na podstawie zasad wiary. A to, że jakiś kontrakt o legalizację konkubinatu nazwie się „ślubem” nie sprawi, że faktycznie mamy do czynienia z małżeństwem we właściwym tego słowa znaczeniu – stwierdził Dominik Cwikła.
konkubinatu nazwie się "ślubem" nie sprawi, że faktycznie mamy do czynienia z małżeństwem we właściwym tego słowa znaczeniu. Dlatego sobie stoję z boku i patrzę na fikołki obu stron 🙃
— Dominik Cwikła (@Dominik_Cwikla) March 30, 2023
radiozet.pl / twitter.com / kontrrewolucja.net
fot. ilustracyjne/fot. StockSnap/Pixabay/YT/myPolitics/Media Narodowe (kolaż)