O męczenniku z Tibhirine
Jak pewnie większość z nas, czytających, szukam książek, które jakoś wpłyną na moje życie. Szczególnie na życie duchowe, bo to z nim miewam problemy i potrzebuję częstego wsparcia. Mając to wszystko na uwadze wpadłam na pomysł przeczytania biografii kogoś wyróżnionego przez Kościół – świętego czy błogosławionego. Sięgnęłam więc po historię życia pewnego mnicha, który oddał swoje życie za wiarę.
„Brat Luc. Biografia” autorstwa Christophe Henninga i Dom Thomasa Georgona, czyli opowieść o życiu mnicha i lekarza, który służył w górach Atlasu, w miejscowości Tibhirine. Przeglądając książkę wydaną przez Agape jeszcze przed jej przeczytaniem, byłam zachwycona, ponieważ wydana została naprawdę pięknie! Ładną, przejrzystą czcionką, na pożółkłych kartkach, ze złotymi graficznymi zdobieniami.
Dodatkowo, całą historię rozpoczyna cytat Brata Luca: „Należy spoglądać na życie z przychylnością i łagodnością. Każdego dnia zbliżamy się do rocznicy naszej śmierci. Jak fale, które nie zmieniają głębokości morza, tak wydarzenia na powierzchni naszego życia nie zmieniają jego sensu, którym jest droga ku Bogu”. Te słowa pokazują, jak wielką postacią był Brat Luc. I rozbudzają w nas potrzebę poznania tego człowieka.
Całe życie poświęcił Bogu i ludziom. Żył wśród społeczności muzułmańskiej, która zawsze mogła liczyć na jego pomoc medyczną i materialną. Prowadził własną klinikę, w której ratował ludzi całymi dniami, często również i nocami. Poprzez swoją skromną postawę i codzienną dobroć chciał poznawać ludzi z Bogiem, rozbudzać w ich sercach nadzieję i zaufanie. Był jedyną osobą niemuzułmańską, którą muzułmanie szanowali. Mimo to porwali go dwukrotnie.
Pierwsze porwanie trwało kilka dni. Miejscowa ludność domagała się jednak uwolnienia brata przez partyzantów, co ostatecznie się stało. Brat Luc powrócił do swoich codziennych obowiązków, nie przekreślając swoich muzułmańskich znajomych. Parę lat później doszło do ponownego porwania, z którego nie powrócił już żaden z zabranych braci.
Brat Luc poświęcił całe życie na służbę człowiekowi w imię Boga. Choć sam miał niewiele, potrafił oddać ostatnie buty czy spodnie potrzebującemu. Życie brata Luca było naprawdę piękne i krzepiące, jednak w przypadku tej biografii zostało bardzo źle opisane. Cała książka to, wydaje się, jeden wielki bałagan. Miałam wrażenie, że autor miał za dużo wiadomości, których nie potrafił poukładać, a które wszystkie chciał nam przekazać. Dlatego raz mówi o jednym, raz o drugim i trzecim, nagle wraca do tego pierwszego, wspomina o czwartym i znów wraca do tego, o czym już napisał. Nieraz wydawało mi się, jakby książka przetłumaczona została w jakimś internetowym translatorze, może stąd ten chaos. I choć była to biografia konkretnego mnicha, więcej dowiedziałam się o zakonie, z którego się wywodził, niż o nim samym.
Bardzo nie lubię pisać o książkach, które mi się nie podobały. Które, mimo wielkich nadziei, w żaden sposób nie wpłynęły na moje życie. I niestety taką książką była historia brata Luca. Historia pięknego życia opowiedziana w sposób nieciekawy i nudny. A szkoda, bo to mogło być coś wielkiego.
Przekaż wieści dalej!