Wielu Polaków nie wróciło już do Kościoła. Abp Gądecki myślał, że dorośli w kwestii rytuału, w który nie wierzą z powodu bylejakości kapłanów, zachowają się jak dzieci w sprawie szkoły
– Dzieci, które przez wiele miesięcy miały nauczanie zdalne i nie chodziły do szkoły, w pewnym momencie zauważyły, że samotność i izolacja od kolegów i koleżanek jest przygnębiająca i zaczęły mówić o swojej chęci powrotu do szkoły. Podobnego zjawiska spodziewaliśmy się w odniesieniu do kwestii chodzenia do kościoła – przyznał przewodniczący Episkopatu abp Stanisław Gądecki.
Jak podaje interia.pl, abp Gądecki ogłosił, że „pandemia i związane z nią ograniczenia w dostępie do sakramentów osłabiły religijność Polaków, co niejednokrotnie skończyło się porzuceniem praktyki uczestnictwa w niedzielnej mszy św.”. W tej wypowiedzi już widać mijanie się z prawdą, ponieważ powodem osłabienia religijności była wieloletnia, sięgająca zapewne nawet dekad wstecz postawa kapłanów i biskupów oraz brak właściwej formacji religijnej, głównie sprowadzającej się do „dobroludzizmu” oraz „jechaniu” na anegdotach z życia Jana Pawła II. Poza tym faktyczne ograniczenia w dostępie do sakramentów wynikały wyłącznie z apeli biskupów na początku Wielkiej Histerii oraz wielu księży. W rzeczywistości, jeśli księża nie utrudniali wiernym dostępu do tychże, każdy wierny mógł je otrzymać.
– Pandemia wzbudziła strach, który dawał argumenty do tego, żeby zaniedbać praktykę życia religijnego. Nie zawsze wiązało się to z porzuceniem wiary jako takiej, jednak niejednokrotnie skończyło się porzuceniem praktyki uczestnictwa w niedzielnej mszy św. – przekonywał, zwalając dalej winę na bezosobową tzw. pandemię, unikając wskazania winnych lockdownów i terroru oraz bylejakości i tchórzostwa samych kapłanów.
– Sytuacja epidemiczna i to, że biskupi udzielili dyspensy od uczestnictwa w niedzielnej Eucharystii sprawiły, że część wiernych przyzwyczaiła się do oglądania transmisji mszy św. w telewizji, pomimo tego, że dyspensa została już dawno cofnięta. Dzieci, które przez wiele miesięcy miały nauczanie zdalne i nie chodziły do szkoły, w pewnym momencie zauważyły, że samotność i izolacja od kolegów i koleżanek jest przygnębiająca i zaczęły mówić o swojej chęci powrotu do szkoły. Podobnego zjawiska spodziewaliśmy się w odniesieniu do kwestii chodzenia do kościoła. Mieliśmy nadzieję, że wierni zauważą, że od coniedzielnego oglądania mszy św. w telewizji ważniejsze jest realne spożywanie Ciała i Krwi Pańskiej. Niestety, w dużej części tak się nie stało – kontynuował hierarcha.
Ta wypowiedź jest także przykra, gdyż pokazuje, że przewodniczący Episkopatu w Polsce nie dostrzega różnicy między szkołą – czyli miejscem nauki, do którego przybywa się codziennie i spędza czas z rówieśnikami, niejednokrotnie dostarczając sobie w tym miejscu rozrywki i gdzie wchodzi się w interakcje z innymi ludźmi – a Mszą świętą w kościele, czyli miejscem mającym być sferą sacrum i pozbawionym rozrywek, do którego w zdecydowanej większości wierni przychodzą średnio raz w tygodniu na godzinę lub półtorej.
interia.pl / kontrrewolucja.net
Przekaż wieści dalej!
„A myśmy się spodziewali…” Kościół w Polsce wydrenowany z wiary przez hierarchów desygnowanych przez kontrolowaną przez SB nuncjaturę i mianowanych przez celebrytę JPII.