Na tropie zbrodniarza

O tym, że zaborcy z Zachodu jak i ze Wschodu okradali bez skrupułów polskie muzea, wiedzą wszyscy. Katalog zaginionych podczas II wojny światowej dzieł sztuki nadal jest obfity. Wśród zaginionych obrazów znajduje się m.in. dzieło Breugela „Walka postu z karnawałem”. Powojenne losy tego obrazu postanowiła zbadać Magdalena Ogórek, co opisała w „Liście Wächtera” opublikowanej przez wyd. Fronda.
Poszukując zaginionego Breugela autorka trafia na austriacką rodzinę Wächterów, która w rabunku bezcennych dzieł sztuki brała czynny udział. Mąż, Otto von Wächter, był nazistowskim gubernatorem na ziemiach polskich, oskarżonym o zbrodnie wojenne.
Prym w wybieraniu obrazów i innych cennych artefaktów do skonfiskowania wiodła jednak jego żona, Charlotte. Adeptka uczelni artystycznej doskonale znała się na sztuce i potrafiła rozpoznać najcenniejsze przedmioty.
Magdalena Ogórek trafia do syna Wächterów, Horsta, z którym zaczyna prowadzić korespondencję, by ustalić, gdzie znajduje się obecnie obraz Breugela. Postać Wächtera zaczyna fascynować autorkę na tyle, że postanawia ona dowiedzieć się więcej o jego losach, również tych powojennych.
Kim jesteś, Ottonie?
Magdalena Ogórek włożyła ogrom pracy w rozszyfrowanie Wächtera. Nie tylko starała się wydobyć informacje od jego syna, uparcie broniącego czci ojca, ale i dotarła do wielu trudno dostępnych archiwów, w tym watykańskich. Odnośnie tych ostatnich trzeba przyznać, że starała się zachować równowagę w przedstawieniu czarnych kart historii Kościoła. Nie rozmywała losów sprzyjającego III Rzeszy biskupa Hudala, ale jednocześnie zwracała uwagę, że jego działania były negatywnym precedensem, nie – jak chcieliby twierdzić niektórzy – normą.
Szkoda jednak, że Ogórek próbowała stworzyć wokół archiwów watykańskich iście sensacyjną aurę rodem z powieści Dana Browna.

Życie w rozdwojeniu
Analizując życie opisywanych przez siebie postaci autorka unika czarno-białych klisz. Poznajemy Wächtera-zbrodniarza, okrutnika i prześladowcę; Wächtera, który organizował oddziały SS Galizien – ale także Wächtera-ojca i męża. Dokumenty, wspomnienia i listy wyraźnie wskazują, że austriacki nazista nie wahał się realizować hitlerowskiego planu eksterminacji ludności.
Jednocześnie zdarzało mu się pomagać dawnym przyjaciołom, nawet jeśli byli przeciwni III Rzeszy. Najbardziej szokujące w tym dwugłosie są chyba listy żony Wächtera, Charlotte, brzmiące momentami jak czcza paplanina zakochanej nastolatki. Nie ma tam mowy o okrucieństwach ani kradzieżach, są za to przyjęcia i rozczulające do mdłości wyznania miłosne.

Zastanawiamy się jak to możliwe, by ktoś miał tak dwoistą naturę i łączył tak wielkie sprzeczności. Warto pamiętać jednak, że mimo całej swojej otwartości na opowieści Horsta, autorka zachowuje proporcje i próbuje mimo wszystko uświadomić synowi, jakich okrucieństw dopuścił się jego ojciec. I odwrotnie – negatywne postacie w historii Kościoła nie powinny stanowić o ocenie wszystkich katolickich duchownych.
Tort Sachera z zieloną herbatą
Tworząc „Listę Wächtera” Magdalena Ogórek porzuciła klasyczną konwencję pracy historycznej (nawet popularnonaukowej). Zamiast tego zdecydowała się na wprowadzenie elementów beletrystycznych w formie dziennika-pamiętnika. Moim zdaniem nie była to zbyt dobra decyzja.
Ogórek jest bystrym, upartym historykiem, wytrwałym w badaniach i poszukiwaniach, nie jest jednak pisarką. Chcąc pokazać swój tok myślenia podczas badania sprawy popada niestety zbyt często w egzaltację. Rozliczne dygresje odnośnie jej uczuć i wspomnień, sceny zastygania w bezruchu i zimna bądź gorąca w newralgicznych momentach, pojawiające się znienacka fragmenty znanych wierszy – to wszystko „Liście Wächtera” nie pomogło. W książce pani Ogórek jest troszkę za dużo pani Ogórek, jej zdjęć na tle budynków, opisów życia codziennego.
Wyjątkowo irytowała mnie swoista obsesja autorki na punkcie relacjonowania swoich posiłków – czy naprawdę jest aż tak istotne, że pani Magdalena pije herbatę z cytryną i je ciasto czekoladowe? Rażąco brzmi także w ustach osoby z tak wysokim wykształceniem zwrot „ubrałam sukienkę”, przeoczony przez korektora.
Czy warto przeczytać „Listę Wächtera”? Osobiście uważam, że tak. Mimo wspomnianych niedociągnięć literackich jest to cenna lektura obfitująca w wiele źródeł historycznych, do których dotarcie wiązało się z wielkim zaangażowaniem. W obliczu pojawiających się ostatnio prób wybielenia zbrodniarzy z III Rzeszy warto poznać historię Wächtera i jego rodziny, by zrozumieć, skąd biorą się owe próby i z czego wynika usilne dążenie kolejnych pokoleń do stworzenia wizerunku „dobrego nazisty”.
Książka jest dostępna do zamówienia na stronie Wydawnictwa Fronda
Przekaż wieści dalej!