Syntetyczny demon
Jeśli ktoś – jak na przykład ja – znał Aldousa Huxleya tylko z „Nowego Wspaniałego Świata”, może być zaskoczony treścią książki „Syntetyczny Bóg”. Wyobraźmy sobie, że spotykamy na ulicy pijaka, który zagaduje nas i przedstawia swoją życiową filozofię. W międzyczasie wyjaśnia, jakim to cudownym stanem jest upojenie alkoholowe. Książka wygląda mniej więcej w ten sposób, choć w miejsce pijaka mamy słynnego człowieka, zaś zamiast alkoholu – narkotyki.
Książkę czyta się ciężko. Wydaje się być ona – delikatnie mówiąc – intelektualnym bełkotem narkomana, który miał to szczęście – na nieszczęście dla społeczeństwa – że był sławny. Inaczej byłby dla nas jedynie narkomanem i marginesem społecznym i chyba jednak byłoby lepiej, gdyby tak zostało. Nie zwiódłby tysięcy ludzi na manowce i swoją postawą nie zniszczyłby im życia.
Książka „Syntetyczny Bóg” Wydawnictwa Fronda to coś przerażającego. Nie mogę polecić nikomu przeczytania tej książki. Może jedynie tym, którzy myślą, by zacząć brać narkotyki. W ten sposób przestrzeże się ich, że zaczną mieć podobny problemy z psychiką oraz sposób myślenia jak autor.
Narkotyki bogiem
Pierwsza część książki to „Maine de Biran – wariacje na temat filozofa”. Czytając to odnosiłem wrażenie, że nie można byłoby napisać czegoś takiego „na trzeźwo”. Gdyby co i raz autor zażywał LSD czy inne środki – o czym nieraz mówił, że chętnie korzystał z tych środków – nie zdziwiłbym się. Temat jest trudny, ciężki i – przede wszystkim – nudny. Rozwodzenie się nad materią, własnym „ja”, etc. W kontekście uwielbienia dla narkotyku, ta część to po prostu narkotyczne brednie.
Pozostała część to eseje i przemowy. Właściwie schemat się powtarza: narkotyki są świetne, ponieważ przenoszą do innego wymiaru, wszystko jest kolorowe i ładne, ma własny (choć niewyjaśniony) sens, etc. Autor przekonuje też, że wizje po zażyciu narkotyku są podobne do tego, co obiecują po śmierci wszelkie religie w raju. Po prostu dno i szok. Poraża to podwójnie ze względu na kontekst innej twórczości autora. Dlaczego? Ponieważ antyutopia „Nowy Wspaniały Świat” jawi się teraz – według mnie – nie przestrogą dla społeczeństwa, ale scenariuszem czy wręcz marzeniem słynnego narkomana.
A sama książka?
Nie porywa. Czcionka i marginesy sprawiają, że książka jest o wiele grubsza, niż powinna. Zastosowano również straszliwą praktykę stosowania przypisów na końcu rozdziału zamiast na dole strony, co utrudnia wielce sprawdzanie „na bieżąco”, o czym mowa.
W tym wszystkim dobra jest okładka – oddaje istny kosmos i niezrozumiałość przesłania autora. Zamiast oka jednak dobrze byłoby umieścić strzykawkę lub liście wiadomego narkotyku.
Najlepszy jest jednak wstęp ks. dra hab. Roberta Skrzypczaka. Przygotował mnie w jakimś stopniu na to, co za chwilę będę czytał. Najlepszym podsumowaniem tego wszystkiego są właśnie słowa ks. Skrzypczaka z końca wstępu, gdzie mówi o śmierci Aldousa Huxleya, które pozwolę sobie tutaj przytoczyć: „[Huxley – red.] Jak wszyscy fałszywi prorocy, okazał się dostarczycielem obietnic bez pokrycia, pasterzem prowadzącym swych zwolenników w pustkę. Po tamtej stronie nie czekał na niego żaden narkotyczny, wiekuisty zwid. Czekał na niego Chrystus.”
Książki nie polecam. Przeczytanie jej nie wniesie niczego dobrego do życia Czytelnika. „Syntetyczny bóg” to w rzeczywistości demon, który może zniszczyć każdemu życie, jeśli autorskie majaki uzna za coś godnego poznania.
Przekaż wieści dalej!