Czyżewski: O mianowaczach prawdy
– My uważamy, że tego budżetu nie ma – powiedział kiedyś Grzegorz Schetyna. A ja uważam, że Grzegorz Schetyna tego nie powiedział. Albo: uważam, że Grzegorza Schetyny nie ma. I co?
Można się pośmiać, zaiste. Ale tak poważnie – spójrzmy na rzecz z troską i precyzyjnością. Mianowanie sobie prawdy – to nie tylko postać relatywizmu, a więc błąd filozoficzny. To także tragedia dla osoby ludzkiej, z czego niestety wyznawcy tej praktyki (św. Tomasz z Akwinu nazywał ją „cudzołóstwem ducha”) nie zdają sobie na bieżąco sprawy.
Dlaczego mianowanie sobie prawdy jest tak niebezpieczne? Ponieważ to zuchwalstwo – stawianie siebie w roli Boga. Powoduje ono wypaczenie procesu etycznej oceny własnych czynów, czyli sumienia. Jest także niszczące (zresztą jak każdy grzech) dla innych ludzi, podsuwając pretensjonalność i pychę jako coś, za pomocą czego można ustawić się w życiu. Tymczasem prawda jest zawsze ceniona i gwarantowana przez samego Stwórcę.
Mianowaczy prawdy dużo jest w polityce (zwłaszcza w kręgach lewicowych), kulturze, sztuce… Spotkać ich można w życiu codziennym – mediach, Internecie czy zgoła tuż obok nas. Cechą, którą najbardziej się charakteryzują jest tzw. zamulanie wody, czyli takie formowanie dyskursu, żeby nie było wiadomo jak w istocie rzecz wygląda. Są oni zwykle pewni siebie, i – na oko – bardzo skuteczni. Gadają bzdury, ale nie znoszą pouczeń. Pojmują debatę i dialog nie jako dochodzenie do prawdy właśnie, ale grę sił, której celem jest przeciąganie na swoje: aby „nasze było górą”.
Jak to się dzieje?
Trzeba tu przytoczyć klasyczną definicję prawdy: Veritas est adequatio rei et intellectus (Prawda jest zgodnością rzeczy i myśli). Otóż mianowacze mylnie zakładają, że owo „jest zgodnością” to ich stan subiektywny, pozostający niejako w ich władzy. Sądzą, iż jeśli doprowadzą siebie do miłego wrażenia zgodności, będzie to równoznaczne z osiągnięciem prawdy.
Skoro więc owo wrażenie zgodności jest dla nich stanem zależnym od ich woli, to nic prostszego niż do takiego stanu doprowadzić aktem woli: TO jest prawdziwe, bo JA tego CHCĘ, nawet jeśli jest inaczej. Taki gwałt na prawdzie oznaczać może tylko jedno – błąd, fałsz, który wcześniej czy później da o sobie znać, i zmusi albo do porzucenia mylnego przekonania, albo do rozszerzenia zakresu gwałtu na coraz szerszym odcinku poznania.
Dochodzi do redefinicji słów, pojęć, zmiany faktów – a fałsz i tak pozostaje fałszem. Rzeczywistość jest polem, na którym uprawiamy swoje poznanie. Jest pełna rzeczy, które poznajemy intelektem. Sprzeciwiając się obiektywnemu charakterowi prawdy – tracimy szansę na jakiekolwiek poznanie rzeczywistości.
Grzegorz Schetyna (od którego zacząłem) to twardy i sprawny polityczny zawodnik. Cóż jednak z tego, skoro błąd o jakim mowa – podkopuje mu duszę?
Prawda jest taka, jaka jest. Nie zaś taka, jaką sobie i innym chciałoby się wmówić.
Paweł Czyżewski
Przekaż wieści dalej!