Moja edukacja seksualna w Niemczech
Mały Jaś siedzi zaciekawiony obok swojej mamy. Od kilku tygodni coś mu nie pasuje – coś się zmieniło. Jej brzuch urósł. „Co się stało, że masz taki wielki brzuch?” Kobieta, pełna matczynej miłości, tłumaczy, że jest w stanie błogosławionym. „Bóg chciał, żebym z twoim tatą miała jeszcze jedno dziecko. W małżeństwie łączy nas miłość do Boga i między nami samymi. Twój tata kocha mnie, a ja jego.” Jaś zrozumiał wtedy, że miłość jest podstawą wszystkiego.
Taki obraz jest jednak rzadkością. Obecnie miłość zastąpiono pożądaniem. Od przedszkola próbuje się wpływać na najmłodszych z nas. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że w Niemczech nie da się uciec przed seksualizacją.
Dzieci są zachęcane do pornografii, by „rozszerzać swój pogląd na miłość partnerską”. W podstawówce zmusza się je do oglądania animacji, które przedstawiają dwie osoby uprawiające seks. I tak właśnie ma wyglądać nasza przyszłość – nie liczy się druga osoba, ale pożądanie i chęć przeżycia eksperymentu „miłosnego” w łóżku. Tak tłumaczy się dzieciom i młodzieży w Niemczech seks i miłość. Dla „postępowych” autorytetów to przecież normalne – w naszym wieku każdy musi się porządnie zmasturbować. A ja pytam: czy to już jest dzicz?
„Róbta co chceta”
Przewodnim hasłem jest „żyjcie jak chcecie, byleby z przyjemnością”. Tylko czemu potem się wszyscy dziwią, że dwunastoletnia dziewczyna jest w ciąży? Przecież to normalne, że przy rozwiązłości i mentalności spaczonej dużą dawką seksualizacji dojdzie do „wpadki”. Przecież ta dziewczyna robiła tylko to, czego nauczono jej w państwowej szkole podczas zajęć z edukacji seksualnej.
To właśnie w Niemczech i w Wielkiej Brytanii znaleźć możemy najwyższy stopień zaawansowania tego przedmiotu w szkołach. Rozdaje się najmłodszym zeszyty, które tłumaczą od A do Z, jak zachowywać się podczas seksu oraz na co trzeba zwracać uwagę, aby dobrze „zarywać” do osoby, która się nam spodobała. Bardzo dokładnie jest opisane, jak założyć prezerwatywę, albo użyć innego – na przykład farmakologicznego – zabezpieczenia. Wiedza idealna dla ośmioletniego dziecka.
Szkolna propaganda aborcyjna
Promowanie mordowania nienarodzonych dzieci zaczyna się w Niemczech już od pierwszych klas gimnazjum. Wszelkie życie przedstawia się jako „płód” – nieżywą i nierozwiniętą masę albo jakiś żel. Tylko czy ktokolwiek z nas był w łonie matki żelem?
Wprowadza się w szkole mentalność, że nie liczy się życie, ale tylko ty i twoja decyzja. Poziom manipulacji sięgnął już takiego poziomu, że nawet dorośli przestają dostrzegać, że ich dzieci popadają w depresję. Dwunastoletnie dziewczyny muszą wyglądać jak dorosłe kobiety, najlepiej „do wzięcia” – piersi i biodra muszą być wyraźnie widoczne i podkreślone.
Tylko ile czasu i jak taka dziewczyna ma tak wytrzymać? Wtedy właśnie zaczyna się depresja i choroby układu pokarmowego. Dobrze zorganizowany i zmasowany atak na psychikę młodego człowieka, koordynowany przez szkołę, media i zindoktrynowane środowisko sprawia, że ten człowiek traci swoją niewinność i czystość. Temu wszystkiemu sprzyja jeszcze państwo i forsowane przez środowiska homoseksualne lobby. Kto spróbuje się temu przeciwstawić – przegrywa. Kilkoro rodziców w Niemczech już spróbowało się przeciwstawić tej spirali zła. Efekt? Siedzą w więzieniach.
Edukacja seksualna to prosta droga do grzechu nieczystości na skalę ogólnospołeczną. Plaga, która chce rozpierzchnąć na cały świat. Nie pozwólmy, aby także dzieci w Polsce musiały oglądać i słuchać treści tej okropnej propagandy.
Od redakcji: Poniżej kilka zdjęć z zeszytu, który autorka, podobnie jak inni jej rówieśnicy, otrzymała w szkole mając 8 lat.




Laurine Depta
Przekaż wieści dalej!
Dziękuję za ten artykuł. Pożyteczny jest, jednak jak dla mnie i celów walki o prawdę, za mało w nim twardych danych. To bardziej zestaw opinii i odczuć osoby niż twarde fakty.
Bardzo dobrze, że są też zdjęcia z tej książeczki, lecz jest to niezbyt wiele.
Brak też danych: kto dostaje taką książeczkę, kiedy, od kogo, i dlaczego, lub w związku z czym?
Walczymy przecież z homo propagandą działającą instytucjonalnie.
Trudno argumentować gdy brak twardych danych i dobrze, czyli w pełni opisanych faktów.
Np. tu słyszymy, że: „Od redakcji: Poniżej kilka zdjęć z zeszytu, który autorka, podobnie jak inni jej rówieśnicy, otrzymała w szkole mając 8 lat.”
Rodzą się pytania- Ale jak to otrzymała? Może od starszych, lub młodszych kolegów?