28 września 2023
PublicystykaRodzina

Homo-związki, czyli śmierć wolności w Ameryce

foto: Julie Missbutterflies, licencja CC BY-SA 2.0 via Flickr.com
foto: Julie Missbutterflies, licencja CC BY-SA 2.0 via Flickr.com

Znowu zrobiło się głośno w temacie związków homoseksualnych. Sąd Najwyższy w USA uznał, że zakaz tego typu małżeństw jest niezgodny z konstytucją tego kraju. Nie chcę podchodzić do tej kwestii z perspektywy zwolennika czy przeciwnika homo-związków. Wolę uzasadnić, dlaczego ta decyzja jest nielogiczna i – paradoksalnie – szkodzi nawet idei wolnościowej.

Zacznijmy jednak od podstaw, czyli od definicji samego małżeństwa, opracowanej przez polskiego socjologa – Ludwika Janiszewskiego. Otóż:

„Małżeństwo jest trwałym, usankcjonowanym prawnie związkiem mężczyzny i kobiety, którzy mają w nim równe prawa. Akt zawarcia małżeństwa zachodzi w obecności kierownika urzędu stanu cywilnego (ślub cywilny) lub księdza (ślub konkordatowy).

Zawarcie małżeństwa jest swego rodzaju umową, w której obie strony decydują się na uzyskanie pewnych praw, ale także obowiązków względem drugiej osoby. Obowiązki małżonków dzielą się na majątkowe (czyli wspólne dbanie o potrzeby finansowe rodziny) i niemajątkowe (wzajemna pomoc, wierność, wspólne pożycie i dążenie do dobra całej rodziny).”

Już w tym momencie nasuwa się pewien wniosek: nie ma czegoś takiego jak „małżeństwo homoseksualne”. Jeśli już chcemy jakoś takie zjawisko zdefiniować, należałoby raczej po prostu powiedzieć: związek dwóch osób tej samej płci.

Jest to istotna kwestia, ponieważ środowiska lewicowe nieustanie starają się naciągać i modulować pewne pojęcia w taki sposób, aby pasowały do ich wizji świata. Akceptacja takiego stanu rzeczy doprowadziła już wcześniej na przykład do usunięcia pedofilii z listy chorób umysłowych pod koniec 2013 roku. Dlatego właśnie tak ważne jest natychmiastowe reagowanie na każdą próbę odejścia od klasycznych definicji i sztywne się ich trzymanie.

Idąc dalej, należy zastanowić się nad samym znaczeniem słowa „legalizacja”. Dla wielu ludzi jest to często po prostu przeciwieństwo zakazu. Tymczasem tak nie jest.

Z perspektywy wolnościowca legalizacja czegoś przez państwo oznacza niejako pozwolenie i instytucjonalizację czegoś. Dlaczego jest to istotna różnica? Przede wszystkim dlatego, że dzięki temu związki LGBT chcą się domagać kolejnych przywilejów. Nie, nie przywilejów zrównujących ich prawa z małżeństwami heteroseksualnymi. Przywilejów, które stawiać ich będą ponad obecne prawo.

Często słyszałem argument o tym, że np. homoseksualiści nie mogą otrzymywać informacji odnoście swoich partnerów, którzy trafili do szpitali. Otóż mogą. Wystarczy, że wypełnią specjalne podanie – zdecydowanie prostsza i mniej zobowiązująca procedura od zawarcia małżeństwa.

W dodatku w tym momencie obawiam się, że wolność będzie atakowana jeszcze bardziej. Jestem zwolennikiem własności prywatnej. Uważam, że każdy, kto posiada własny biznes, ma prawo samemu ustalać, kto może być jego klientem. Swego czasu, w Ameryce właśnie, pewien człowiek, właściciel cukierni, został pozwany za to, że nie chciał obsłużyć pary homoseksualistów. Gdzie w tym wolność? Skoro to jego własność, powinien mieć przecież ku temu prawo.

Niestety, obecnie coraz bardziej pompuje się homofobię, dopatruje się jej tam, gdzie jej nie ma, tudzież oskarża się o nią ludzi, którzy przecież mogą sobie być homofobami! Dlaczego w wolnym kraju nie można powiedzieć, że nie jest się zwolennikiem homoseksualizmu? Czy nie jest to godzenie w naszą wolność słowa? Otóż jest. Natomiast, nie wiedzieć czemu, utrzymuje się ostatnio trend, który ciągle przedstawia osoby homoseksualne jako poszkodowanych. Tak naprawdę przyzwolenie na legalizację tego typu małżeństw sprawi, że zyskają one przewagę nad osobami heteroseksualnymi. Jest to kodyfikacja nienormalności w prawie, która jest tak naprawdę zapowiedzią ciągu następstw, których, w moim mniemaniu, należy oczekiwać. Bo, niestety, obawiam się, że to nie koniec.

szkic zastrzeżony przez wydawcę kontrrewolucja.net

Przekaż wieści dalej!

Maciej Pawłowski

Urodzony w roku 1995 w Pile. Od małego zadający sobie pytania odnośnie znaczenia wolności, państwa a także roli Boga w życiu człowieka. Były bloger, piszący po prawej, tej co bardziej liberalnej stronie barykady. Ponadto uważny obserwator świata polityki, zwłaszcza wtedy, gdy mowa jest o ekonomii.Na portalu pisze pod hasłem "Wolny obywatel".

Więcej artykułów autora

Maciej Pawłowski

Urodzony w roku 1995 w Pile. Od małego zadający sobie pytania odnośnie znaczenia wolności, państwa a także roli Boga w życiu człowieka. Były bloger, piszący po prawej, tej co bardziej liberalnej stronie barykady. Ponadto uważny obserwator świata polityki, zwłaszcza wtedy, gdy mowa jest o ekonomii.Na portalu pisze pod hasłem "Wolny obywatel".

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Kontrrewolucja.net