Kolejna z setek historii o testach na koronę. 17-latka po wypadku samochodowym ze złamaną ręką trafiła na kwarantannę, bo drugi test dał pozytywny wynik
Dr Piotr Witczak przytoczył relację lekarza w sprawie 17-letniej dziewczyny, która trafiła do szpitala ze złamaną ręką po wypadku samochodowym. W pierwszym szpitalu zrobiono test na obecność koronawirusa, który dał negatywny wynik. W drugim szpitalu zrobiono drugi test, który dał wynik pozytywny i na jego podstawie zamknięto pacjentkę. Oczywiście operacja została odwołana.
Wiarygodność testów czy „orzeczeń” lekarskich o obecności koronawirusa jest niemal od początku poddawana w wątpliwość, a obecnie zwyczajnie niewiarygodna. Wystarczy wspomnieć kilka najbardziej jaskrawych i nagłośnionych przypadków – o wielu zapewne nie wiemy – gdzie twierdzono, że ktoś ma koronawirusa, tymczasem okazywało się, że osoba dana została zamordowana; miała robionych wiele testów, gdzie tylko jeden dawał pozytywny wynik czy też testu w ogóle nie wykonywano.
Dr Piotr Witczak przytoczył niedawną rozmowę ze znajomym lekarzem. Przypomina to wspomniany przypadek omówiony przez „Interwencję” Polsat News.
– Telefon. Rodzina pyta co robić? Wypadek samochodowy, 17- letnia dziewczyna ze złamaną ręką. W szpitalu pierwsza diagnostyka na SOR. Wymaz na covid – ujemny. Przekazana do innego szpitala specjal -ortopedia. Tam diagnostyka. Znów wymaz na covid-dodatni. Dziewczyna zostaje na oddziale. Zamknięta. Zero kontaktów. Płacze – czytamy we wpisie dra Witczaka.
– Je jedną ręką. Dostaje np. jajko w skorupce. Matka zresztą na kwarantannie z tego powodu. Rodzina nie może się dodzwonić do lekarza. Nie wiedzą co się z dzieckiem dzieje – dodał dr Piotr Witczak.
Dziewczyna zostaje na oddziale. Zamknięta. Zero kontaktów. Płacze. Je jedną ręką. Dostaje np. jajko w skorupce. Matka zresztą na kwarantannie z tego powodu. Rodzina nie może się dodzwonić do lekarza. Nie wiedzą co się z dzieckiem dzieje.
— Piotr Witczak (@PiotrWitczak_) November 5, 2021
Przekaż wieści dalej!