Niemcy: Genderowa rewolucja języka
Niemiecka partia „Zielonych” postanowiła określić nowe zasady użytkowania języka niemieckiego. Członkowie partii są zdania, że posługiwanie się rzeczownikami nie może dyskryminować żadnej płci. O sprawie informuje Mathias von Gersdorff.
„Zieloni zdecydowali na swoim weekendowym zjeździe partyjnym, że w dokumentach ugrupowania obowiązkowa staje się tak zwana gender-mowa” – pisze von Gersdorff. Dodał, że w taki sposób Zieloni wchodzą na drogę „językowego gender-totalitaryzmu”.
Przykładem mogą być słowa „terroryści” i „terrorystki”. W języku niemieckim to: Terroristen i Terrorisitinnen. Gdy mówi się o grupie złożonej z przedstawicieli obu płci , używa się potocznie formy męskiej, czyli Terroristen. „Zieloni” uznali to za dyskryminację. W dokumentach partyjnych będzie obowiązywała forma z tak zwaną „gender-gwiazdką” – Terrorist*innen. Może pojawiać się forma, zastąpiona przez wyrażenie z dwoma rzeczownikami: Terroristen und Terroristinnen. Samo słowo Terroristen określające grupę złożoną z kobiet i mężczyzn jest jednak zakazane. „W ten sposób Zieloni przekształcili się w prawdziwą językową sektę, która stwarza własny język i własne pismo” – ocenia publicysta.
„We wszystkich kulturach język rozwijał się organicznie, powoli, bez żadnego sterowania politycznego czy motywowanego ideologicznie. Dopiero ideologie totalitarne próbowały kształtować język tak, by wywoływać przekształcenie świadomości społeczeństwa” – pisze von Gersdorff.
„Przede wszystkim komunizm wprowadzał reguły językowe, po których można było natychmiast poznać, czy ktoś myśli zgodnie z wolą reżimu lub też przynajmniej w ten sposób się wyraża. Ta językowa dyktatura została humorystycznie przedstawiona w filmie Goodbye Lenin. To jednak, co uczynili w weekend Zieloni [Grün*innen], śmieszne w żadnym wypadku nie jest, bo chcą osiągnąć w społeczeństwie taki nastrój, w którym ludzie nie będą mieli już poczucia, że mogą mówić i pisać tak, jak chcą. Poprzez rozmaite techniki manipulacji masami próbuje się zmusić ludzi do swoistej schizofrenii – zauważa niemiecki publicysta.
Według autora podobna sytuacja miała miejsce w czasach komunizmu, gdy obywatele NRD musieli mieć „dwie twarze”: oficjalną i nieoficjalną. „Niemcy idą błyskawicznie w tym samym kierunku, bo polityka – z Zielonymi na czele – kształtuje się podług ideologicznych i politycznych wyobrażeń, które przeczą rozumowi i ludzkiej naturze. To siłą rzeczy prowadzi do dyktatury, bo w inny sposób podobny stan jest w społeczeństwie nie do utrzymania – kończy von Gersdorff.
Mas/pch24.pl
Przekaż wieści dalej!