Niemcy: imigranci powodują chaos w szpitalach
Wieczne awantury, coraz więcej chorób zakaźnych a nawet ataki na personel – takie są, według czeskiego anestezjologa pracującego w Niemczech, skutki przyjmowania ogromnej ilości nielegalnych imigrantów. – Jeżeli już Niemcy nie potrafią sobie z tym poradzić, to w Czechach zapanuje totalny chaos – ostrzega lekarz.
Zdaniem Czecha informacje o niebezpiecznych chorobach, na które cierpią przybysze z Afryki i Bliskiego Wschodu nie są wymysłem czy próbą straszenia kogokolwiek, lecz faktem.
Niemieccy lekarze nie zawsze wiedzą, jak sobie z takimi przypadkami radzić. – Wielu migrantów ma AIDS, syfilis, gruźlicę, wiele chorób tropikalnych, o których my w Europie w ogóle pojęcia nie mamy – opowiada przytłoczony całą sytuacją emerytowany lekarz, którego z powodu coraz większych braków kadrowych wezwano do szpitala w Monachium. Zgodnie z relacją Czecha, zakaźne choroby to nie jedyny kłopot, z którym musi się teraz zmagać służba zdrowia w Niemczech. Również zachowanie imigrantów stanowi ogromny problem. – Kiedy oni położą w aptece receptę, mówi się im, że oni za lekarstwo muszą zapłacić. Dochodzi do niewyobrażalnych awantur, szczególnie, jeżeli chodzi o medykamenty dla dzieci. Zostawiają po prostu dzieci w aptece ze słowami: „No to lecz sobie je sam”. Tak więc policja musi osłaniać nie tylko lekarzy i szpitale, ale też duże apteki – opowiada Czech.
Imigranci nie chcą być leczeni przez kobiety, często zachowują się arogancko, czy wręcz agresywnie. – W pewnym znanym szpitalu nad Renem migranci zaatakowali personel nożami, po tym jak przekazali 8 miesięczne dziecko na granicy śmierci, które oni wozili przez trzy miesiące po całej Europie. Dziecko zmarło po dwóch dniach, chociaż otrzymało najlepszą opiekę w najlepszej klinice dziecięcej w Niemczech – mówi dalej czeski anestezjolog. Zaatakowany nożem lekarz musiał być operowany, a dwie pielęgniarki wylądowały na oddziale intensywnej terapii. – Nikt nie został ukarany! A lokalnej prasie zabroniono o takich przypadkach pisać – denerwuje się Czech. – Pytam więc siebie, gdzie są ci witający i aktywiści praw człowieka z dworców? Siedzą wygodnie w domach. Wziąłbym ich najchętniej i zaprowadził do szpitala – i to jako opiekunów. Potem do domu uchodźców i to bez policji i bez psów – dodaje medyk.
MGOT/kresy.pl
Przekaż wieści dalej!