29 marca 2024
HistoriaWiadomości

Walka o dobre imię Polski kiedyś i dziś

Nawiązując do niedawnej wypowiedzi szefa amerykańskiej FBI Jamesa Comeya, który w Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie użył obraźliwego sformułowania: „mordercy i ich wspólnicy z Niemiec, Polski, Węgier i wielu innych miejsc…”, można domyślać się, że słowa te nie padły przypadkowo. Ważny urzędnik administracji prezydenta USA z pewnością chciał w ten sposób osiągnąć swój zamierzony cel.

Przykłady z niedalekiej przeszłości świadczą, że Ameryka raczej nigdy nie była szczerym sojusznikiem Polski. Widać to chociażby na przykładzie sprawy tzw. pogromu kieleckiego w 1946 roku, który był komunistyczną prowokacją (nikt nie neguje tragedii niewinnych ofiar). Rozpętana wtedy w USA antypolska histeria była powodem cofnięcia gwarancji udzielonych Polsce w Jałcie i pozostawienia wolnej ręki Stalinowi w sprawach polskich. A innych przykładów tej „sympatii” również nie brakuje (np. sprawa wiz do USA).

Kluczową kwestią staje się walka z czarnym PR. Poza pojawiającym się w zachodnich mediach wątkiem „polskich obozów koncentracyjnych”, ze smutkiem trzeba też zauważyć, że i w Polsce nie brakuje środowisk, które cały czas prowadzą haniebną antypolską propagandę. Przykładami mogą być przedstawienia teatralne czy niektóre filmy (m. in. „Pokłosie”, „Ida”). Nie dziwi zbytnio, że w ślad za wypowiedzią Comeya pojawiła się także kolejna prowokacja ze strony ruchu Ruchu Autonomii Śląska – jego przywódca Jerzy Gorzelik ochoczo przytaknął na Facebooku enuncjacjom amerykańskiego „kolegi”. Historia jednak pokazuje, że w przeszłości potrafiliśmy dawać sobie radę z antypolskimi hecami.

foto: wikimedia commons
foto: wikimedia commons

W latach 1415-1418 odbywał się w niemieckiej Konstancji sobór, zwołany w celu zakończenia skandalicznej schizmy (walkę o tron na Stolicy Piotrowej prowadziło na raz trzech antypapieży. Zostali zmuszeni do rezygnacji, po czym w roku 1417 wybrano jednego papieża – Marcina V, pochodzącego z Italii Oddone Colonnę).

Sobór miał wielkie znaczenie dla Polski. Stał się areną gorącego sporu doktrynalnego i politycznego między Koroną Polską a Krzyżakami. Zakon po Grunwaldzie stracił już swój „misjonarski” impet („wilkowi wybito zęby”), lecz wojna z Zakonem zakończyła się de facto dopiero w 1466 roku podpisaniem tzw. II pokoju toruńskiego. Krzyżacy w tym czasie nadal posiadali w Europie wielkie wpływy, w dalszym ciągu nie rezygnowali także z siłowego rozwiązania konfliktu. Dzięki temu organizowali nowe zaciągi i prowadzili wojnę handlową. Odrębną metodą ich działań była antypolska propaganda.

W Konstancji stawiła się elita ówczesnej polskiej filozofii, prawa i myśli politycznej. Delegacji przewodniczył abp Mikołaj Trąba, obecna była także prawnicza międzynarodowa sława w osobie rektora uniwersytetu w Krakowie, mistrza Pawła Włodkowica, wraz z wybitnymi współpracownikami. Król Władysław II Jagiełło, wysyłając do Konstancji znaczny orszak, nie żałował także środków. Chodziło przede wszystkim o międzynarodowy prestiż Polski.

Przedmiotem konfliktu była oszczercza i antypolska książeczka pochodzącego z Gdańska krakowskiego (sic!) dominikanina Johannesa Falkenberga. „Satyra na herezje i inne nikczemności Polaków oraz ich króla Jagiełły” została napisana w roku 1412 i była szczególnie odrażająca. Rok wcześniej, tuż po klęsce grunwaldzkiej, Falkenberg napisał tekst „Liber de doctrina”, zachęcający do walki z Polską, przedstawiając nasz kraj jako „świątynię pogaństwa, wysługującą się bożkom ziemię niewiernych”. W „Satyrze…” autor pozwalał sobie na jeszcze więcej, nawołując do zabicia polskiego króla i eksterminacji Polaków oraz Litwinów. Oczywiście dystrybucją szmatławej broszurki skwapliwie zajęli się Krzyżacy.

foto: wikimedia commons
foto: wikimedia commons

W obozie polskim wrzało. Polacy 4 maja 1418 nie zostali początkowo wpuszczeni do pałacu papieskiego. Dostali się jednak do niego siłą, wyłamując bramę (sic!). Kolejnego dnia obrad nasi rycerze, międzynarodowe sławy – Zawisza Czarny z Garbowa i Janusz z Tuliszkowa – w obecności papieża oświadczyli, że czci króla polskiego będą bronić „gębą i ręką”.

Papież Marcin V wobec takiej determinacji, w dniu 10 maja 1418 oficjalnie – aczkolwiek niechętnie – potępił „dziełko” Falkenberga. Na oficjalną bullę papieską trzeba było jednak czekać aż do roku 1424. Fałszerstw Falkenberga nie uznano wprawdzie za herezję, jednak wszystkie egzemplarze paszkwilu trafiły do ognia (do dziś nie zachował się ani jeden oryginał, treść znana jest z odpisów). Autora uwięziono, groził mu trybunał inkwizycyjny, jednak dzięki przychylności papieża zakonnik wkrótce cieszył się wolnością.

foto: wikimedia commons
foto: wikimedia commons

Był to wizerunkowy sukces Polski. Sobór przychylnie potraktował rewolucyjne – jak na owe czasy – postulaty Pawła Włodkowica. Były to m.in. postulaty o prawie do decydowania o własnej przyszłości i do obrony swego narodu, postulat, że nawracanie przy użyciu przymusu i siły jest grzechem godnym potępienia a narody niechrześcijańskie i niekatolickie żyjące z sąsiadami w pokoju mają zapewnione prawa do suwerenności i nienaruszalności terytorium, zaś korzystając z prawa do samoobrony kraj katolicki może wspierać swe siły niekatolikami i niechrześcijanami.

Sukcesem polskiego Kościoła było mianowanie abpa Mikołaja Trąby pierwszym prymasem Polski.

Niektóre wydarzenia rzucają jednak cień na dorobek soboru. Mowa tu o spaleniu na stosie Jana Husa. Paweł Włodkowic i delegacja polska (poza abpem Trąbą, który był jednym z kandydatów do tronu papieskiego) stanęła w jego obronie.

Papież Marcin V unieważnił również korzystne dla Polski bulle swojego poprzednika (Jan XXIII) i potwierdził wcześniejsze przywileje krzyżackie, nawet te, o których już wcześniej było wiadomo, że zostały sfałszowane.

Źródła: Antoni Prochaska – Sobór w Konstancji. Wyd. Universitas, Kraków 1996

szkic zastrzeżony przez wydawcę kontrrewolucja.net

Przekaż wieści dalej!

Grzegorz Mucha

Z urodzenia Warszawiak, z zamiłowania historyk, z wykształcenia administratywista i politolog, z potrzeby serca publicysta, z przekonania prawicowiec

Więcej artykułów autora

Grzegorz Mucha

Z urodzenia Warszawiak, z zamiłowania historyk, z wykształcenia administratywista i politolog, z potrzeby serca publicysta, z przekonania prawicowiec

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Kontrrewolucja.net